piątek, 19 grudnia 2014

Sezon na... #10 Ja, pierniczę! Nie robię...

Postanowiłam w tym roku wcale nie zamieszczać przepisów świątecznych. 
Zapytacie, czemu? Ano temu, że gdzie nie spojrzeć... 
Pierniczki. Serniczki. Makowce. Karpie. I inne odświętne harpie.
Pierniczę to! Jedyny świąteczny akcent na jaki mnie stać to syrop piernikowy.
Śniadanie. Niby klasyka. Ale w świątecznym wydaniu.

sobota, 13 grudnia 2014

Z dalekich wypraw #9 Na świętej Lusi bułka być musi!

Normalnie o tej porze, zwyczajowo pod domem imć Jaruzelskiego, odbywały się protesty z udziałem przeciwników, jak i marsze zwolenników wprowadzenia stanu wojennego.
Takie rzeczy tylko w Polsce. Tradycyjne. Smutne. Nic, tylko się wrzucić pod "pędzące' pendolino. Ha! Bo my mamy w sobie coś takiego, co każe nam świętować przegrane bitwy. Nie przez nas rozpętane wojny. Mordy i rzezie. Płacić niebotyczne odszkodowania za nie nasze więzienia. Ale u nas. Bo my lubimy być tacy włazi w dupę uprzejmi. Dla tych, którzy później nam ją pokazują. I z wiz się śmieją prosto w twarz.
Zamiast cieszyć się. My wolimy zgrywać Mickiewiczowskiego Konrada. I cierpieć po stokroć za milijony.
Co innego Szwedzi...

piątek, 12 grudnia 2014

Gotuj z... #4 Się gra! Się ma!

Ha! Biblioteczka się zapełnia. Człowiek gotować nie umie. To sobie chociaż poczyta. O rozmowach przy jedzeniu. Do porannej kawy. I owsianki.
Od czapy sobie napisałam. Bez namysłu większego. Palce same wystukały. Na spontanie.
Ale widać legenda nie umiera nigdy. I na dobrym ludzie się znają. Jeśli tak? To... Freddie love you!

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Owsiankowanie #2 Był gratin. Czas na tatin!

Tak jak Stephanie Tatin eksperymentalnie i przez przypadek zrobiła swoją słynną tartę. Tak mi przez przypadek zaświtało. Tak, tak. Chomik czasem zaskoczy. Objadałam się nią cały weekend. 
Stwórca po dwóch skapitulował. W poniedziałek weto stanowcze zastosował.
Była już zapiekana. To czemu nie odwrócona? Owsianka tatin?
Jak się okazało wyszła genialna! Mam nadzieję, że wpisze się na stałe w annały mojej kuchni śniadaniowej. I że na jabłkach się nie skończy.
BTW. Tartę kiedyś robiłam. Oczywiście spaliłam karmel. Heee! Dobrze, że sobie ryjka nie poparzyłam. 
Aleee ooowsianka?! Paluchy lizać!

niedziela, 30 listopada 2014

Nie ma weny, nie ma bastaleny #3 List do M.

Liść opadł. Zmrok zapadł. Listopad. Przeminął. Przemknął. 
Krótki przegląd tego co poczyniłam. Bo dawno podsumowania nie było.
I list do M. Bo każdy ma w sobie coś z dziecka.
A ja jestem w takim momencie, gdzie samo mieszanie chochelką już mi nie wystarcza. 
Muszę się odbić od kociołkowego dna. 
Pójść dalej.
A do tego potrzebuję warsztatu. Którego trochę mi brakuje. 
Zatem... 
Zamykamy listopad. I czekamy na choinkę.

sobota, 29 listopada 2014

Owsiankowanie #1 W pakiecie czy bez, śniadanie ważna rzecz!

Moje nawyki żywieniowe można podzielić na to co przed. I na to co nastało po... Gizmolu.
Wcześniej nie zwracałam większej uwagi jak, gdzie i kiedy jem. 
Śniadanie. To kawa wypita gdzieś pomiędzy wciskaniem w dżinsy, a myciem paszczaka. 
Drugie. Kawa. Pączek. Kawa. I praca. I kawa. I praca. Bo pracoholiczką jestem. I kawopijem.
Obiad. Z biegu. W biegu. Lub wcale.
A kolacja... hmm. Bez komentarza. Jedzona grubo po dopuszczalnych godzinach wchłaniania przez kosmki.
I nagle pojawia się Młody. A wraz z nim dyscyplina. Kulinarna. Wiadomo, bimbała czymś napełnić trzeba. 
I się zaczęło!

poniedziałek, 24 listopada 2014

Kasza jest dobra na wszystko. Bezmięsny poniedziałek #3

A gdyby tak zafundować sobie kaszodzień? 
Śniadanie. Manna latte. Lunch. Kuskusianka. Obiad. Bulgur 5 smaków. Kolacja. Kaszopasztet.
Można? A kto mi zabroni...
Kolejny poniedziałek bez mięsa. Z kaszą w tle.


piątek, 21 listopada 2014

5 na 8 czyli tym razem nie zapomniałam karteczki

Jak ja lubię takie dni jak dzisiejszy. Chociaż minął jak z bicza strzelił.
Gizmo nie grymasił. I dał się do ósmej wyspać.
Nie zaznawszy już dawno takiego luksusu. Postanowiłam śniadaniem powalczyć w Margarytkowym konkursie. Uzbrojona w mannę. Cudo uczyniłam. Fotę cyknęłam. Zjadłam. I zapomniałam... o karteczce. Smuteczek. Ale nie na długo, gdyż...
Stuk. Puk. Do drzwi. Mile zaskoczona przez kuriera. "Moje wypieki", o których pisałam wczoraj. Stały się namacalnie moje. Yupi!
Potem ten fantastyczny, oczyszczający obiad. I pamiętałam tym razem! Karteczka jest ;)
Aż szkoda tak pięknego dnia. Bo nim zdążyłam się obejrzeć. Ciemność nas otoczyła. I Morfeo do snu zaprasza.

czwartek, 20 listopada 2014

Z dalekich wypraw #9 Zieloną łychą mieszane

Jak ja lubię dobre wiadomości! Bo kto ich nie lubi.
"Moje wypieki" są moje! Wygrałam konkurs! Stwórcy drugie śniadanie zasmakowało ;)
Szczególne podziękowania dla Gizmo. Serduszko jak zawsze przyniosło mi szczęście.
I dla Stwórcy. Bo to w końcu dla niego gotowane było.
Grunt to rodzinka! :*:*
A nagły przypływ pozytywnych emocji upust w obiedzie znalazł. No, bo gdzieżby indziej?
Improwizowałam. Wieloryb po islandzku. Ichni bigos.  
Z wyglądu podobne zupełnie do niczego. W smaku oszczędne. 
Dlatego doprawione. 
I teraz to jeść mooożna! Najlepiej Zieloną Łyżką.
Czekając na paczkę. W bananowym zacieszu na fejsie!
SKÅL!

środa, 19 listopada 2014

Nieprzepisowo #17 Matki kuchenne wzloty i upadki czyli Gizmowsianka na 5!

Dominujący w jadłospisie smak słodki to nadmiar Ziemi (nierównowaga w żołądku). Zbyt dużo Ziemi zasypuje Ogień (osłabia serce i jelito cienkie) i Wodę (osłabia nerki i pęcherz moczowy). Zaś brak Wody sprawi, że wyschnie Drzewo (gorąco w wątrobie i woreczku żółciowym). 
Natomiast bezpośredni wpływ nadmiaru słodyczy obejmie kolejną po Ziemi przemianę, czyli Metal (jelito grube), stwarzając problemy w postaci zaparć lub biegunek. 
To przykład braku równowagi (i mojej niewiedzy ;)), który może pogłębiać się i obejmować kolejne organy, jeśli w porę nie dostarczy się zrównoważonego pięcioma smakami pożywienia.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Love me tender, love me sweet. Love me... without meat!

Wszystko zaczęło się od owsianki. 
Wstałam rano i zapałałam ochotą na banana. Hmm, trochę to zabrzmiało. 
Owsianka, banan i... no właśnie. Gruszka zjedzona. Jabłko dla Gizmola. Truskawki wylądowały wczoraj w cieście.
Otworzyłam ponownie lodówkę. I... uśmiechało się do mnie. Wołało. Zjedz mnie! 
Masło orzechowe. Taaak! Dopełniło pustą fałdkę w mych bioderkach. 
A później się doczytałam, że podobną kombinację, tyle że w tostach, stosował Król Presley. Stąd ta nazwa. 
I raz na jakiś czas funduję ją sobie na śniadanie. Wraz z setkami pustych kalorii. I energią na cały bezmięsny dzień. 

niedziela, 16 listopada 2014

Nieprzepisowo #16 Historia pierwszej owsianki i wstęp do kuchni pięciu smaków

Bałam się tego strasznie. Jak wszystkiego, co związane z Gizmo. I instytucją... lekarza.
Bałam. I wykrakałam.
Na wizycie 4,5+ Gizmo "stał się" tabelką. Wagą. I długością. Proporcją. Która nie pasuje do schematu. 
A nie zdrowym, wesołym chłopczykiem. Który nie chce być statystycznym. Standardowym. Pięćdziesiątym centylem. Woli elitarną grupę 25.
Odpowiadając na krzyżowy ogień pytań, zapierałam się obiema piersiami, że zasysa je do bezdennego dna. Że ma na zawołanie. Kiedy chce. I gdzie chce. Nawet w nocy. Farciarz jeden!
Ale wyrok zapadł. Proszę pobawić się w owsiankowanie.

sobota, 15 listopada 2014

Sobota z jajem #7 No galette. No bretonne. Ale jajo sadzone!

No, Adasiu powiedz, co chciałbyś zjeść na obiad? Możesz wybrać sobie potrawę na jaką masz apetyt. 
Z natury jestem bardzo łakomy, więc propozycja pana Kleksa ucieszyła mnie ogromnie. Długo zastanawiałem się nad tym, na co mam apetyt i wreszcie wybrałem sobie omlet ze szpinakiem. 
Pan Kleks natychmiast porwał w dłoń pędzel. Umaczał go w rozmaitych farbach i łącząc je w odpowiedni sposób, namalował omlet. Potem szpinak. Wrzucił do środka promyk świecy. 
Po czym zręcznie wyłożył go na talerz, mówiąc: Myślę, że mój omlet będzie Ci smakował.

piątek, 14 listopada 2014

Gotuj z... #3 Elvisianka

Podobno kochanego ciała nigdy dość! No, to ja gratuluję Stwórcy, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie miał co kochać. Blobek mu (u)rośnie. I nie mam tu na myśli Gizmola.
Odkąd odkryłam, że z ulubionej kanapki Elvisa można wyczarować równie ulubioną owsiankę. To współczuję sobie i swoim dżinsom. Czego nie rozepchał owoc mych lędźwi. Rozepchnie owoc bananowca. Ha!
Ma-sa-kra! Dla mnie to totalny foodgazm śniadaniowy. Dla owsianko- banano- orzecho- żerców to będzie szalej do kwadratu. Co ja mówię. Do sześcianu nawet!
Uzależniona. Nucę. Kochaj mnie czule. Kochaj mnie słodko! Bo wkrótce będę pulchną istotką ;)


środa, 12 listopada 2014

Sezon na... #9 Gotowanie dla dzieci. I krótkie wspomnienie dzieciństwa

Pamiętam ten zapach z dzieciństwa. Rozgrzany olej. Tarte jabłuszka. Placuszki.
Mama często je robiła. Zwykle posypane cukrem. Tak prosto. Tak najlepiej.
Dzisiaj sama jestem mamą. Dopiero odkrywam uroki dziecięcego gotowania. Zmagam się z Gizmolowymi brejowatymi papkiami. Na bazie kaszki i banana. Jabłka. Marchewki... Normalnie Magda Gessler wymięka ;)
I cieszę się jak głupia, gdy łyżeczka nie chce być wypuszczona z malutkich rączek. Nawet nie wiedziałam, że pierwsza zjedzona owsianka może tak wzruszyć. Serio! A kupa?! Klękajcie narody!
Dlatego postanowiłam sobie przypomnieć te smaki. Te zapachy. Po prostu... moje dzieciństwo!

poniedziałek, 10 listopada 2014

Gotowanie to wyzwanie, czyli poniedziałek bez mięsa

Bardzo chciałam stworzyć całodzienne, bezmięsne menu. Na prawdę! Wykazać się. I przekonać jednocześnie czy obiad bez schabowego. Jajecznica bez kiełbaski. Baa, najzwyklejsza kanapka z pasztetem bez pasztetu ma u mnie rację bytu.
Jednak mój bezzębny Zombiak skutecznie mi to zadanie utrudnia. 
Po wielkich bojach udało mi się stworzyć dwa skrajne dania. W ciągu jednego dnia. Woow! Śniadanie i kolację. 
Pierwsze to zasługa Morfeusza. I mikrofali. Drugie, Stwórcy i piekarnika. Ha!
Ale bawię się dalej...
Do zobaczenia za tydzień :)


poniedziałek, 3 listopada 2014

Trolley walking 3D i Stwórcy drugie śniadanie

Rudolfinio Czerwononosy bardzo poważnie podchodzi do kwestii posiłków. Nawet tych w pracy.
Gdy wybija godzina "W" rzuca robotę w diabły. Nie ma znaczenia czy jest akurat na linii z Łosiem Superktosiem. Drąży kolejny tunel. Maluje chałupę na czerwono. Czy karmi jeżowce... Z niekłamaną premedytacją udaje się na drugie śniadanie.
Nawet jeśli nie ma co zjeść. Pije kawę. Tak po prostu. 
Czy się stoi. Czy się leży. Przerwa na lunch się należy. Ot, co!

poniedziałek, 27 października 2014

Pomidorowy poniedziałek inaczej [konkurs]

Normalnie po niedzielnym rosole następuje pomidorowy poniedziałek. Normalnie. Ale nie tym razem ;) Dziś zmyliłam przeciwnika. Zaryzykowałam.
Szukając inspiracji na pomidorowo- bazyliowy serek, który cierpliwie czekał na ten moment, przypomniałam sobie... 
Jakiś czas temu podczas gofrowego piątku u Stwórcy, menago siorpał zupę. Początkowo myślałam, że to jakiś sproszkowany syf. Ale nie! Zwiedziona zapachem, podpytałam. 
Rozemocjonowany z łamaną angielszczyzną niemalże wygestykulował mi każdy ze składników. Po kilku unikach. Misiaczkach. I lewych sierpowych. Uff! Udało się! Miałam przepis!
Kartoflowy nos podpowiadał mi, że serek odda swe serkowe istnienie w słusznej sprawie. 
Szybko. I pysznie ;)
I nie pomylił się...

sobota, 25 października 2014

Trick or treat!

Za kilka dni. Za dni parę. Będą stukać. W drzwi pukać. I psocić.
Z metra cięte stwory. Zmory. Uśmiechnięte z dyni głowy. Ultrafiolet szkieletory. 
Strrrach się baaać ;)
Ja się akurat nie boję. Bo nie obchodzę. Zamerykanizowanych. Skomercjalizowanych świąt.
Ale ciasteczko to co innego. Ciasteczko można.
Pach. Pach. Pach. Jak to klasyk mawiał.
W limitowanej wersji. Październikowej. Dyniowej. Piernikowej.
Mocno czekoladowej. Bo mi się akurat kakao skończyło. Ale dzięki temu chyba lepsze jest. Było.
Bo już zjedzone. Kubek do dna wylizany. Strrrasznie szybko. Strrrasznie dobre.


piątek, 24 października 2014

Zupę z przestworzy do konkursu się tworzy

W czasie lotu ludzie się nudzą. Normalne to. 
No, chyba że są to pasażerowie wiadomego pochodzenia. Latający tanimi liniami. Syndromem dnia poprzedniego. Ze skłonnością do nadmiernego odwodnienia. Gadania bez skrępowania. Z przeświadczeniem, że się ich nie słyszy. I nie rozumie. Ha!
Jak już się człowiek nałyka śliny. Opanuje nudności. I wyrzuci z pamięci pierwszą część "Oszukać przeznaczenie". Zaczyna czytać pokładowe pisemka. I czasem coś pożytecznego wyczyta. Pomysł na obiad, na przykład. Taki jak ten.

środa, 22 października 2014

Nie samymi kanapkami człowiek żuje ;) Moje zgłoszenia konkursowe

Miało nie być kanapki. I nie było!
Ale miała być odrobina fantazji. I chyba dałam radę?!
A to wszystko w akompaniamencie przepysznego dżemu.
... bo w życiu piękne są tylko chwile ;) 

niedziela, 19 października 2014

Let's celebrate the "5th" Gizmo's b-day

Najpierw Rodzice obchodzą Twoje urodziny. Roczek. Dwa. Osiemnastkę...
Nim się obejrzą, wylatujesz z domu. Na studia. Na swoje. Na zawsze. I od tamtej pory to Ty dzwonisz z chóralnym Sto lat! Bo pewnych dat się po prostu nie zapomina. 
Lecz są jeszcze te, które dopiero Cię czekają. Pączkują cierpliwie w cieplutkim inkubatorku. By po plus minus dziewięciu miesiącach, ujrzeć światło dzienne. 
I tak oto rodzi się kolejna okazja do chóralnego Sto lat! Tyle, że tym razem to Ty będziesz obchodzić ten roczek. Dwa. I osiemnastkę... Ale zanim to nastąpi celebrujesz każdy miesiąc. Każdy pojedynczy dzień. Każdą milisekundę. Przynajmniej ja tak mam.
Przecież pierwsze pięć miesięcy obchodzi się raz w życiu! Stąd to ciasto. Którego miało teoretycznie nie być. Bo Stwórca. Bo sensor. I takie tam.
Dla odmiany od Czekoladowca Gizmo, Diabelski Czekoladowiec. Sesese!

Dżem dobry do łóżka czyli uzdrowiona owsianka dla Sączysmarka [konkurs]

Miało nie być słodkiego. Ale Stwórca zachorzał. Zapewne wiecie co oznacza chłop z katarkiem w domu. Koniec świata! Jaś Fasola i totalny kataklizm przy tym to pikuś.
Z gilem do pasa. Czosnkowym ziewem sobotniego wieczora. I Młodym na kolanach urządziliśmy sobie pościelowy piknik z bają. Niedziela w końcu. Kto choremu zabroni ;)
"Jak uratować smoka 2"...
Jedno co mogę powiedzieć po projekcji. Dwa smoki w domu mam. Syn Sączyślin i Sączysmark Starszy.

sobota, 18 października 2014

Sobota z jajem #6 Szalony omlet cesarza Lucjanka czyli dżem dobry na piątkę. Na piąstkę. Na piętkę. Dżem dobry na wszystko! [konkurs]

Strukturalnie wszystko się odliczyło. Mąka. Jajka. Mleko.
Oryginalnie. Winny być rodzynki. Jest żurawina. Bo ich nie lubię. No, może nie przepadam. Pewnie i tak bym je wydłubała.
I piana. Sztywna. Lśniąca. Delikatna. Wmieszana.
Dla odmiany od tej sączącej się przez niewidzialne zęby. W której wszystko jest utytłane. Łącznie ze mną.
W całym szaleństwie (tygo)dnia powszedniego śniadanie to wydaje się być arcyproste. Banalne. I takie oczywiste. 

piątek, 17 października 2014

Sezon na... #8 Gruszki. Jestem za... GRU-BA!

Uff! Październik w Polsce okazał się niezwykle rozgrzewający. Pogody po 20 stopni strasznie mnie rozleniwiły. I przypomniały jak bardzo chciałabym mieszkać w Chorwacji. Aww!
A tu rach, ciach, urlop pach. Trzeba było wracać do naszego podbiegunowego grajdołka.
Gdzie Dziadek Mróz zagląda nam porankiem do okien. Sirionek odpicował się już w zimową, naćwiekowaną odzież wierzchnią. A renifery smolą cholewki na pobliskich łąkach.
Jakby to powiedziała nasza sejmowa pogodynka: Sorry, taki mamy klimat! Buhahaha...
Trza by się rozgrzać, co?
No, to do dzieła!

środa, 15 października 2014

Spierniczyłam naleśnika czyli Dżem dobry, pobudka! [konkurs]

Stare porzekadło rzecze. Rodzice są od wychowania. Dziadki od rozpieszczania.
No to rozpieścili. Lekko rozbestwili. Wyprzytulali. Wynosili. Wyściskali. 
A Młody najchętniej pognałby w siną dal na tych swoich koślawych nóżkach. Ale moc jeszcze nie ta. 
Więc siedzi i wyje. Albo lata. A jak nie lata. To wyje. Dziękuję, Mamo- Babciu!
Krótkie międzylądowanie. To szybkie śniadanie. Nie ma czasu na dumanie. Przy garach stanie. 
Z piekarnika. Z piernika. Mam ochotę na naleśnika. Co szybko znika. W ustach mych ;) 
Szwedzi najechali mi kuchnię. Pan Kaka dowodzi.

wtorek, 14 października 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #8 Kaszka na szynce czyli black pudding po szwajcarsku

Nie brakowało Wam mnie? Bo mnie bastaleny, bardzo! 
A plan był prosty. Wyjazd totalnie bezlapkowy. Więc fajsbuczkowe niusy omijały mnie szerokim łukiem.
Prawie tak szerokim jakim Gizmo przemierzał przestrzeń powietrzną na babcinych ramionach. Czym nasze rodzicielskie wychowanie zostało celnie zestrzelone. Posłane w kosmos z biletem w jedną stronę. Ech... te babcie ;)
Kulinarnie? Nie robiłam nic. Za to teraz nadrabiam zaległości.
Chociaż zaraz. Było sushi. Pochwalę się. Ale później. Bo osiągnęłam kolejny poziom wtajemniczenia. Zrolowania.
A póki co polsko- szwajcarskie podjadanie.

wtorek, 7 października 2014

Nieprzepisowo #15 Oszukać sumienie. Zaspokoić pragnienie, czyli kawa z mlekiem, raz!

Kawa. Jedyna rzecz, bez której nie wyobrażam sobie totalnie dnia. Potem druga. Nieraz trzecia. Czwarta. W pół do piątej.
Bywała. Przed tym, zanim różową krechą odcięłam się od źródełka.
Było ciężko. I nadal jest. 
Ale nie przez detoks. Tylko gadanie. 
Nie pij kawy! Jesteś w ciąży! 
Pijesz kawę? Przecież karmisz!
No i...???

sobota, 4 października 2014

Gotuj z...#2 Na Wyspach Bergamutach czyli obiad z Panem Kleksem

"Witaj Lucusiu!
Czekamy na Ciebie w bajce o Akademii Pana Kleksa. Do naszej bajki zaprasza Cię sam Pan Kleks. A zaprowadzi jego ulubiona piosenka..."
Pamiętacie Wyspy Bergamuta?

środa, 1 października 2014

A Ty w jaki dzień świętuJESZ?

Urodziny. 365 okazji do świętowania. 
Do tego imieniny. Drugie tyle.
A jak ktoś nie obchodzi? 
To może świętuje Dzień Ciasta Czekoladowego, Dzień Sardynki albo Gofrów.
Każda okazja jest dobra. Zwłaszcza jeśli stoi za tym dobre jedzenie.
Amerykanie coś o tym wiedzą.  A ja postanowiłam to trochę wykorzystać ;)

niedziela, 28 września 2014

Nieprzepisowo #14 Stwórcy szkiełkiem i okiem

Ostatnią niedzielę września postanowiliśmy wykorzystać na plenerową sesję. 
Tym bardziej, że słonecznie od rana było. Nie padało. I pierwszy śnieg, który postraszył we wtorek, już stopniał.
Poza tym Stwórca, doświadczony fotopstryk, uzbrojony we wszelkiego kalibru obiektywy, mógł się w końcu wykazać swoimi zdolnościami. 
Mama wystroiła Gizmo w niedźwiadka. Sama nieco nosek przypudrowała. I... 

sobota, 27 września 2014

Najpierw masa, później rzeźba czyli stejki to mistejki, a na lepszą przemianę pij mleko owsiane

Spodnie z tyłka lecą. Waga wskazuje 49.5! Oł, yeah! Tyle to ja w podstawówce ostatnio ważyłam :D
To, że ciąża nie zamieniła mnie w jedną z tych Rubensowskich balerinek, to w dużej mierze zasługa Gizmo. Natura wiedziała, co robi. Karmienie rulezzz!
Oraz odpowiedniej diety. Albo nie. Dieta to szumnie powiedziane. 
Bardziej podoba mi się... odżywianie z głową ;)

Podryw kontrolowany

Najlepszy podryw jest na truskawki ...
Przecież w każdej porządnej komedii romantycznej On "upija" Oną truskawkami.
No, dobra. Tak na prawdę bąbelki z szampana uderzają im do głowy.
Chardonnay nie mam. Nie mam nawet Picolo. Ale poderwać Stwórcę spróbuję. Ulegnie?
W każdym razie fiku miku mocno kontrolowane, bo za ścianą Gizmol śpi...  ;) 

czwartek, 25 września 2014

Sezon na... #7 Owieczki. Currygodna, ta kapusta!

"So let's love fully. And let's love loud. Let's love now..."
Od wczoraj tak chodzę i nucę. I duszę. 
Bo dziś dzień duszenia. Fårikål. 
Biedne owieczki na rzeź prowadzone. A potem w kapuście duszone. Najprościej jak się da. Ciach, ciach, ciaach. W ósemki. I płyniemy.
Bez owieczki. Ale popłynęłam. W smaki, których do tej pory nie łączyłam. 
Odwekowałam zeszłoroczną kapustę. Warto było. Popłynąć. Dopłynąć. Rozpłynąć się.

środa, 24 września 2014

Nie mimozami, a grochówką jesień się zaczyna

Jest to zupa, która na pewno budzi dobre wspomnienia. Zaraz obok pomidorówki.
Nie do końca wakacyjne. Ale studenckie. Weekendy w domu. I poniedziałkowe powroty na zajęcia. Ze słoikami świeżo utartego grochu.
Czasy, które minęły bezpowrotnie.
Zrobiło się nostalgicznie. Nie mówię, że smutno.
Łapiąc ostatni promyk słońca, zdjęcie na tarasie. 
Grochówka na wypasie. Łycha staje, że hej!
A jutro: Maski włóż!


poniedziałek, 22 września 2014

Z chrzanem to nie ma nic wspólnego czyli słów kilka o tym jak zgłębiam tajniki japońskiej sztuki kulinarnej

Oswoiłam kolejną zmorę. I od razu się w niej zakochałam.
Czemu wcześniej nie wpadłam w jej sidła? 
Ze strachu. Że się nie uda. Że nie dobre. Że za dużo roboty. I w ogóle, że...
A tymczasem trzymając się kilku prostych zasad, i umiejętnie czytając instrukcje, wcale nie musi być strasznie. Niesmacznie. I trudno.
Wręcz przeciwnie. 
Trzeba uważać. Ta miłość uzależnia!

niedziela, 21 września 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #7 Niedzielne (śnia)danie. Na różowo

Niedzielne śniadania mają to do siebie, że bywają baaardzo leniwe. Czasami nawet bardziej niż te sobotnie ;)
U nas niekiedy wprost zahaczają o obiad. Jeśli możemy już sobie na takie pozwolić, to muszą być konkretne.
Gofry na ten przykład. Słodkie. Trójkolorowe. Ostatnio były.
I tu zonk! Aparat padł :(
Nie poddałam się. Gofrowałam ponownie.
Tym razem wytrwanie. Monochromatycznie.
Jednak zgodnie z opisem bloga... 

piątek, 19 września 2014

Chyba winna Wam jestem podsumowanie... z jajem?

Akcja już dawno zakończona. A ja co? A ja mecze oglądam.
Przepraszam. Ale weekend pełen siatkarskich emocji był. Wtorek. Czwartek. Także.
Ale udało się. Jedziemy do Spodka!!!
Wy również się popisaliście. Nie zawiedliście.
Śniadanie z jajem. Było, ojj było. 
Ale co tam będę gadała. 
Zapraszam do przeglądu.

czwartek, 18 września 2014

ARE YOU READY TO FREDDIE? I znowu konkurs

Ci, którzy znają mnie nieco dłużej, wiedzą, jakim szacunkiem darzę Freddiego i Queen.
Co tu dużo mówić? Ja ich po prostu KOCHAM!
Jako, że byli oni jakby wpisani w muzyczną kulturę Szwajcarii, postanowiłam stanąć w kulinarne szranki Victorinox. Bez noża może być trochę trudno. Więc go sobie "wymyśliłam" ;) W końcu liczy się zabawa. I pomysł ;)
To nad Jeziorem Genewskim odbywa się coroczny "Freddie For A Day".
A pomnik? To turystyczna mekka fanów. 
Też będę miała stamtąd słit focię... Kiedyś ;)

wtorek, 16 września 2014

Papiloty. Płatki. I pałeczki... czyli kusi sushi

Dzisiejszy obiad jest kontynuacją sobotniej kolacji. 
Zrobiłam swoje pierwsze sushi. Yuppi! I było zjadliwe ;)
Dlatego idąc za ciosem samozadowolenia, postanowiłam zużyć napoczęte płatki nori. A że łososia miałam tylko w zamrażaczu, stąd taka niecodzienna forma.
Przecież nie zawsze musi być klasycznie.

niedziela, 14 września 2014

Gotuj z... #1 Raz takie, a raz(owe) czyli ludzie blogi piszą, ludzie blogi czytają

Tytułem wstępu... późny obiad, albo wczesna kolacja, kojarzy mi się najczęściej z naleśnikami. 
To się zawsze sprawdza i wbrew pozorom nie zajmuje wcale tak dużo czasu. 
Mam swój sprawdzony, szybki przepis, 
Jednak czasem najdzie człowieka ochota na coś innego. 
Czasem mała pierdoła wystarczy, aby danie nabrało nowego smaku. 
Ale zanim pogotujemy, poczytacie skąd pomysł. Na naleśniki. Na bloga. I na nową serię. 
Mam nadzieję, że się przyjmie. Pozytywnie. Nie inaczej ;)


czwartek, 11 września 2014

Co Wy na to, że ja dzisiaj żegnam lato... czyli Lubella #3 [konkurs]

Napaliłam się na tę Lubellę jak szczerbaty na suchary. Sama sobie się dziwię, że jeszcze mi się chce chcieć.
Po siatkarskim spaghetti i naleśnikowym tagliatelle pora na osssstre fusili.
To jest moja odpowiedź na koniec lata. Albo początek równie pięknej jesieni. 
A dlaczego tak?
Bo w żółto- pomarańczowych kolorach lata. 
Bo pali jak słońce gorące
W pierwszym prawie jesiennym deszczu skąpane i kokosowym sosie tak dla odmiany do tych grzybowych. Bo pewnie większość się na nie rzuci.
Jak zwykle na opak.
Cała ja!

wtorek, 9 września 2014

Nieprzepisowo #13 Gdy emocje już opadną, cieszą nas zwykłe dni

Zawsze myślałam, że macierzyństwo przeorganizuje moje dotychczasowe życie o 180 stopni. 
Jasne! Pierwszy miesiąc był totalną jazdą bez trzymanki. Gizmo przyssany do cycka. Gipsujący Stwórca. Moje poharatane bebechy. 
Można było odnieść wrażenie, że teraz to już tylko gary, smoczki, puszcza kampinoska i kupa na czole. 
A codzienna "monotonia" pryśnie niczym bańka mydlana. 
Nic bardziej mylnego!
Dziecko wniosło zmiany w moje życie, nie neguję tego. 
Ale nie na tyle, by je pod siebie podporządkować. 
Ono je po prostu dopełniło i pozwoliło cieszyć się małymi szczęściami, których do tej pory nie dostrzegałam.

poniedziałek, 8 września 2014

Wilk syty i owca cała czyli wyprzedaże wszędzie wyglądają tak samo

Miniony piątek. Pismo z urzędu dostałam. Łoo, matko! 
Zrozumiałam, że trzeba się stawić i wyjaśnić. I dogadać ;) 
Zerwałam Lucjanka wczesnym rankiem. Mistrzu, o dziwo, nawet nie protestował. Zapakowałam go w Gizmowóz i w długą. 
Na moją zgubę urząd ten stacjonuje obok pewnego dyskontu. A tu 10 Kroners Marked jest! 
Oczy mi się zaświeciły. Paszczęka rozdziabiła. 
Urząd nie zając, nie ucieknie. A kiełbachę wykupić mogą!

sobota, 6 września 2014

Co do chleba? #5 Merci monsieur Pasteur!

Zachciało mi się domowej kanapki. Ale nie jakiejś tam współcześnie wybajerzonej. Porośniętej zieleniną. Ze sklepową padliną. Zachciało mi się takiej jaką babcia robiła, kiedy jeździłam do niej na wakacje. Prostej. Pachnącej wspomnieniami. Zachciało mi się. I zrobiłam.


środa, 3 września 2014

Pierwsze rocznice. Pierwsze kwaśnice. Pierwsze połom bicie.

Każdy z nas ma takie swoje małe święta, które po cichu obchodzi. Rocznice, o których skrycie pamięta. Powody mogą być różne. Może to być skojarzenie z miejscem, osobą, potrawą, wydarzeniem, pierwszym razem i nie mam na myśli tylko "tego" pierwszego razu. Ostatnio sobie uświadomiłam, że wrzesień jest dla mnie takim rocznicogennym miesiącem. Parafrazując klasyka, to w tym miesiącu wszystko się zaczęło. 


wtorek, 2 września 2014

Ozdobniki. Ogarniam sprzęt Stwórcy

bastalenowe różowe okulary ustąpiły miejsca marchewkom. Nie sądziłam, że kiedyś to nastąpi, chyba się starzeję. Na blogu zaś witam mielonymi kulkami. Super! A gdzie przepisy na te cuda? Cuda nie cuda, ale jestem z nich dumna. Nie tylko kulinarnie.


poniedziałek, 1 września 2014

Światowe zupy z plagiatem w tle. Podsumowanie akcji

Moja pierwsza durszlakowa akcja zakończona. Poniżej jej podsumowanie. Muszę powiedzieć, że niektóre przepisy na prawdę mnie zaintrygowały i jestem w stanie pokusić się o ich wykonanie. Ale żeby nie było tylko miło i słodko, trafił się jeden plagiat! Wykryto go i wpis został natychmiast usunięty. 


Żurawinowo. Leniwie. I jeszcze raz kalafiorowo

Zaniemogłam. Ponownie. Auuuć! Przypomniała sobie o mnie uropatogenna paskuda. A matka głowi się i stęka. Normalnie zapodałabym furaginę. Normalnie kiedyś nie cyckowalam. Drugie auuuć! Odpaliłam Wielospecjalistyczną Przychodnię Google i czytam. A tu... brać. Nie można. Sik żółty. Mleko żółte. Odciągaj. Nie trzeba odciągać. Trzecie auuuć! I zonk! Ostatecznie leczę się żurawiną, popijam herbatką i wygrzewam. Total leniuch. Auuuć :P

Wszystkie chwyty dozwolone czyli zapraszam na śniadanie z jajem

Chyba się uzależniłam. Od kolaży. I od akcji na Durszlaku. Wiem, to brzmi trochę dziwnie. Ale zauważyłam, że ostatnio gotowanie sprawia mi radość głównie z tych powodów. Ugotować. Sfotografować. Dołączyć. Choć nadal gotuję też dla Stwórcy ;) A oto dowód. Trochę oklepany, ale w klimacie akcji. Taki... z jajem!


czwartek, 28 sierpnia 2014

Nie ma weny, nie ma bastaleny #2

W sierpniu na blogu istny szał ciał i postów. Dosłownie i w przenośni. A to za sprawą dwóch portali kulinarnych, których szeregi zasiliłam. Dwóch konkursów kulinarnych, w których startowałam oraz zmiany wizerunkowej, którą poczyniłam. Zaczęliśmy też się ze Stwórcą i Gizmo ruszać, bo sport to zdrowie ;) Sierpień zamykam pod znakiem aktywności, wszelakiej. Nie nudziłam się, oj nie ;)

środa, 27 sierpnia 2014

Teksański? Czemu nie! A może frytki do tego?

"Herbata stygnie, zapada zmrok, a w żołądku ciągle nic. Obowiązek obowiązkiem jest, człowiek musi czasem zjeść. Gdyby chociaż mucha zjawiła się, mogłabym ją upiec, a potem ją opykać" ;)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Z dalekich wypraw... #8 Teraz Polska. Przepis Ślązaków na polewkę z raków

Koniec z rakami. Za każdym razem, gdy walczę z "czymś" podobnym, powtarzam sobie, że to ostatni raz. Aż znowu kupujemy coś głupiego i znowu zostaję z tym sama, a Stwórca tylko palce oblizuje. Albo jęczy, że wydumka. Wtedy wiem, żeby uczyć się na własnych błędach. Poprawić przepis albo ponownie nie robić. Ot, taka filozofia. Pierwsze podejście do raków okazało się porażką. Masochistycznie zdecydowałam się na drugie.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Co do chleba? #4 Pasta na pożegnanie lata

Godzina szósta minut trzydzieści kiedy budzik z funkcją ciamkania rozwył się w niebo głosy. Nie ma litości, nawet w niedzielę. Chociaż nie powinnam narzekać, bo niejedna młoda matka wiele by oddała za w pełni przespaną noc. A ja tak od miesiąca mam :) Jak już wstałam i opróżniłam baniaki, przyszła pora na śniadanie. Ciężko było. Dopadła mnie niemoc twórcza. Zapewne przez to, że "Atlas kanapek świata" przeszedł mi koło nosa. Widać, zbyt wybajerzone te gofry były ;)

piątek, 22 sierpnia 2014

Na zdrowie! Skål! I toud in a hole

Dziecko wnosi radość w nasze życie. A jego narodziny są doskonałą okazją, by tę radość okazać. Mężczyźni, prości w swej naturze, czynią to w dość tradycyjny sposób. I najczęściej nie później niż w dobę po narodzinach. Najpierw muszą dojść do siebie po szoku poporodowym. Niezależnie od długości czy szerokości geograficznej świeżo upieczeni tatusiowe cieszą się tak samo. Nie ma znaczenia czy toast wznosi się żubrówką, okowitą, tequilą czy śliwowicą. Najważniejsze, by skutecznie. Stwórca na ten przykład wylądował na pogotowiu z kulasem w gipsie. Faceci, duże dzieci ;)


The sun, the fun. Tylko makaronu brak! [konkurs]

Konkursowo się na blogu zrobiło, konkursowo. Śniadaniowałam ostatnio u Margarytki. Teraz wieczerzam u Smacznej Pyzy. Miałam jeszcze jeden konkurs w zanadrzu, ale mi rekwizytu do zdjęcia nie chcieli do Norge wysłać. No, cóż. Ich strata ;) Póki co Pyza z makaronem w tle. Stop. Z jakim makaronem? Przecież go brak, dlatego o niego gram. I robię po raz kolejny. W końcu handmade jest w modzie.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Z dalekich wypraw... #7 Postcard from Dauphiné. PRIORITAIRE!

"Nawet tak skromne warzywo może stać się przysmakiem, jeżeli przygotujemy je na francuski sposób. Niczym nieograniczona wyobraźnia Francuzów sprawia, że w ich kuchni można przyrządzić jajko na tysiąc sposobów i na tyle samo przygotować ziemniaki, tworząc z nich niemal pełnowartościowy posiłek" (J. Child).

Nieprzepisowo #12 Z pamiętnika Matki- Aparatki #2

Osiągnęliśmy kolejny stopień wtajemniczenia. Poranne uśmiechy. Wieczorne rozmowy. Hulanki kocykowe. W końcu mam z kim pogadać, kiedy Stwórca w pracy. Trzeci miesiąc za nami. Ciasto trymestrowe zrobię w weekend. Dziś wrzucam jedynie focisza, tylko na to mnie stać ;) Wolę zachwycać się matkowaniem! Gizmo pozdrawia!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #6 Niebo(RAKI) w gębie czy kulinarne rozczarowanie?

Czasem nas trzepnie i kupimy ze Stwórcą coś "głupiego" do jedzenia. A potem masz babo, głów się i kombinuj co z tym zrobić. Padło na raki. Na szczęście mrożone, bo żywych bym chyba nie ruszyła. Prędzej padłabym ja niż one. Przecież je się na żywca gotuje, łoo matko! No, ale co z tymi zrobić? Odpaliłam wirtualną książkę kucharską pod tytułem Google. Nasza polska kreaturka smaków poleca gotowane, z ziołami, a najlepiej z koprem, bez żadnych specjalnych ochów i achów. Okej, będą i takie, bo zapomniałam powiedzieć, że ja tych raków ze czterdzieści miałam. I co z tego?!

sobota, 16 sierpnia 2014

Sobota z jajem #5 Na bogato czy ekspresowo? Nie ważne jak, byle z Tobą... czyli mam chrapkę na ulubioną kanapkę [konkurs]

Zgodnie z tym co w tytule napisane, sobotnie śniadania staramy się jeść wspólnie. Nic nas wtedy nie goni, leniuchujemy do woli. To znaczy kto leniuchuje, to leniuchuje, a kto cyckuje, to już od szóstej na kopytkach. Tak czy siak, śniadanie ważna sprawa. A w sobotę to już w ogóle. Naszła mnie ochota na gofry. Rzuciłam hasło i czekałam na entuzjastyczne przyjęcie. W odpowiedzi usłyszałam, gdzieś spod trzeciej poduszki: "Znoowu na słodkoo!" No tak, wczoraj miał w pracy, bo w piątki łoferowe lancze. Trzeba było dojść do konsensusu. Bo kto powiedział, że gofry muszą być tylko na słodko? ;) 


czwartek, 14 sierpnia 2014

Sezon na... #6 Kukurydza. Tacos rzecze Cejrowski. A ja Wam kit wciskam. Zwariowałam!

"I rzecz najważniejsza ze wszystkich: jak się nie doda ostrego, czyli salsy meksykańskiej, to zaraz będzie bolał brzuch. A jak się doda ostrego, to brzuch nigdy w życiu nie zaboli i nie będzie zemsty Montezumy. Zasada podstawowa- jedz to co oni, tylko od początku do końca. Jak na początku jest wieprzowina i tortilla, a na końcu salsa, to nie można tego fragmentu omijać, bo się człowiek struje...".

Aż tak ostro nie będzie. Ale będą tacosy. Będzie kukurydza. Chyba trochę Meksyku w zupie przemyciłam?

środa, 13 sierpnia 2014

Z dalekich wypraw #6 Pora na krem! Gotuje się akcja

Tak siedzimy w tej Norwegii i wpierdzielamy łososia, a jakoś na blogu jeszcze żadnego przepisu z nim nie ma. Dziś się to zmieni! Serwuję bowiem (podobno) typowo norweski krem. Bardzo łatwy w wykonaniu. Zastanawiam się tylko czy on taki norweski przez tego łososia czy przez pora. Bo ryba, fakt, tutejsza, ale warzywa i tak mają w większości z importu. Więc jak to z tą zupą jest? Sama nie wiem. Ale pyszna wyszła!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Tarta Julii warta czyli o tym jak hejterzy otwierają oczy

Jakiś czas temu oburzony ANONIMOWY zarzucił mi brak kulinarnej wiedzy. Że niby nie wiem z czego się oryginalne kisz lotaryński robi. Ponadto dowiedziałam się, że karmienie piersią nie jest metodą antykoncepcyjną. Naprawdę?!? Troskliwy Anonim na koniec radził się dokształcić, nie wiem tylko czy chodzi o gotowanie czy o biologię? Chyba poproszę Stwórcę o wieczorne korepetycje z przystosowania do życia w rodzinie, bo taka niekumata jestem. Szkoda, że się człowieczek zapomniał podpisać, bo to trochę nie ładnie tak błotem bezimiennie obrzucać. A bloga piszę z przymrużeniem oka, Drodzy Czytelnicy ;)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Nieprzepisowo #11 Cudowne dziecko niewidzialnych pedałów. Mama wraca do gry. I statusiały Stwórca czyli fit rodzinka w komplecie

Młody przygotowuje się do udziału w Tour de Pologne :) Albo przynajmniej do sztafety 4x100m. Najgorzej jest w nocy. I nie tylko z tym, bo to tylko dodatek do jego daleko posuniętej bezsenności. Jeśli uda nam się położyć przed 3.00, to jesteśmy happy. Ani bujanie, ani kąpanie... Nie pomaga nic, ani prośba, ani cyc. Już go nawet ostatnio podstępnie zatargałam do łóżka, położyłam między mną i Stwórcą. Myślę, niech i On jakiś udział w usypianie wniesie (przy okazji film oglądnąć chcieliśmy, "Ostatni, najszybszy Indian", polecam tak na marginesie). A Młody tylko łypnął, to na mnie, to na Tatę, nie bardzo ogarniał chyba sytuację, bo jakoś tak ciaśniej niż zwykle, zapowietrzył się, jakby chciał zapytać: "A co Ty robisz z moją mamą w łóżku?", z naciskiem na moją... i wystartował! Jakby na jakiś rekord szedł. W kogo on się wrodził, ja się pytam się?!


sobota, 9 sierpnia 2014

Child time. Julia. A kisz mi stąd!

Jakkolwiek ten tytuł nie zabrzmiał, a połowa z Was nie zajrzała tu z ciekawości, od razu uprzedzam wszystkie pytania. Nie! Nie jestem w ciąży. Na razie to chyba średnio możliwe, zważywszy na fakt, iż Młody wypija ze mnie codziennie hektolitry białkowego koktajlu, czym blokuje moją owulację. A po drugie, tylko nie Julka. Na dziewczęcym rynku imion nawał ich. Zaraz obok Oliwek, Zoś i Natalek. No, właśnie, kiedyś to i nawet na Natalię bym się skusiła. Ale teraz, idąc za ciosem, fasolka XX staropolszczyzną dorównywać musi. Imiona Lucjan Leon przecież zobowiązują ;) A z Julią to ja sobie kisz zrobiłam. Z Julią Child oczywiście.

piątek, 8 sierpnia 2014

NEW IN! A na to wszystko... zasmażka!!!

Nie (samo)chwaląc się, znowu nabyłam coś za śmieszne pieniądze. Jeśli Wam powiem, że to cudo kosztowało mnie zaledwie 20 noków, to chyba się opłacało. Chyba nawet bardzo. A mając w perspektywie parowanie warzyw dla Gizmo, dzisiejszy nabytek uważam za wręcz niezaprzeczalną konieczność w kuchni każdej młodej mamuśki. A jeśli jeszcze dodam, że owe cudo jest firmy Fiskars (i nie jest to wpis sponsorowany), to czasem się okazuje, że mam więcej szczęścia niż rozumu. A raczej rozumku, bo u mnie malutki. Jak u Prosiaczka ;)

środa, 6 sierpnia 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #5 Poskramiamy zmorę z dzieciństwa

Każdy ma jakąś kulinarną zmorę z dzieciństwa. Dla jednych jest to marchewka z groszkiem, dla drugich pomidorowa, a inni drżą na samą myśl o owsiance. O ile ja z marchewką problemów nie miałam, pomidorową uwielbiam, o tyle tej ostatniej jakoś specjalnie nie pamiętam. Być może rodzice oszczędzili mi tej traumy? Dzisiejszym wpisem postaram się obalić mit o "złej" owsiance, a to za sprawą małego triku. Zamieniłam bowiem płatki owsiane na... ???

wtorek, 5 sierpnia 2014

PUT(IN) jabłko do koszyka! czyli gdzie dwóch się bije, tam Tesco korzysta

Na polityce się nie znam. Polityka się nie interesuję. Nawet codzienna indoktrynacja Korwinem przez Stwórcę nie jest w stanie tego zmienić. Im mniej wiesz, tym spokojniej śpisz. Ale na blogach wysyp jabłek. Woow! Wszyscy szarlotkują na potęgę. A ja całkiem niewzruszona, wiem, że ktoś komuś coś i wtedy on nam na złość. Ciach! A pierwsze były świniaki. I wiem jeszcze jedno... gdybyśmy nie wtykali nosa w nie swoje sprawy, to tego embarga by nie było. A tak całkiem serio, to śmieszą mnie tego typu akcje. Nawoływania narodu do zjednoczenia. Pomożecie? Pomożemy! Za każdym razem ogarnia mnie pusty śmiech i stukam się w czoło. I tylko żeby nie było! Tym postem nie łączę się w bólu. Spodobało mi się jedynie hasło reklamowe Tesco. 

niedziela, 3 sierpnia 2014

MY BONES ARE ROCKIN'. Obiad w kolorach body

Każda przyszła mama przechodzi "ten" etap w swoim życiu. Wyprawka dla dziecięcia. Pierwsze ciuszki i te sprawy. Mnie też wzięło. Chociaż wszystkie moje koleżanki, mama i ciocie mówiły, żebym nie przesadzała, bo dziecko szybko wyrośnie i niektórych rzeczy pewnie nawet nie zdąży ponosić. Ojciec co rusz to odbierał paczki od listonosza, a Mama śmiała się , że będę Młodego pięć razy dziennie przebierać. Ale przyszłej mamy nic nie odwiedzie. Jak się uprze, to nie ma zmiłuj. A uparta matka, to konsekwentna matka. 

sobota, 2 sierpnia 2014

Nieprzepisowo #10 Pora na tele-Lucjanka czyli co z tą Polską?

Wszystko zaczęło się mniej więcej po studiach. Mnie to na szczęście nie dotyczy- pomyślałam wtedy. Wyjechała moja bliska kuzynka, prawie siostra. Bez perspektyw na pracę, bez szkoły (różnie się ludziom życie układa) postanowiła spróbować sił na obczyźnie. Pół roku do roku, tak mówiła. A siedzi już 7 lat. W międzyczasie wyszła za mąż, powiła dwóch synów. Wybudowała dom, kupiła samochód. A do kraju przyjeżdża na wakacje, albo od wielkiego święta. Ale nie mam do niej żalu. Żal mam do Polski, że na to pozwoliła. 

Kolejna wydumka mojej dziewczynki. Kolejny nawał

Nażarłam się chyba czegoś mlekopędnego. Bimbały nabrzmiały mi jak arbuzy, leje się z nich niczym z Fontanny Di Trevi. Oczy mi zaraz powybijają! Już nawet Gizmo tego nie przerabia. Arbuz? Może arbuz? No, jadłam wczoraj, ale ma on tyle do mleka, co fontanna do mojego obiadu. Musiałabym się chyba nim wypchać. Fontanna natomiast ma całkiem sporo ;) bo dziś po włosku. Pierwsze słowa Stwórcy na widok dzisiejszego dania? "Kolejna wydumka mojej dziewczynki". I ta bezcenna mina "skazańca". 


piątek, 1 sierpnia 2014

Ciocia "Igła"

Młody po pierwszym szczepieniu. Przeżył. Nowa ciocia, Ivonne, też. Muszę pochwalić Gizmo, bo na prawdę był dzielny. Taaakie 2 szprycuchy w te swoje obwarzanki przyjął, że szok! Mama oczywiście wyluzowana, w końcu 4 lata wśród igieł przepracowała, to dziecku nawet powieka nie drgnęła ;) Poza tym, że był dzielny to okazał się w 100% facetem. A dlaczego? Bo oprócz cioci był jeszcze Pan Doktor, jak dla mnie za mało dziecięcy. Lucjanek chyba też tak stwierdził, bo przywitał go kupą serdeczności, fontanną i jak każdy Polak po jedzeniu, nie zapomniał o... siarczystym beeeknięciu! O mamo! No, ubaw po kokardy z Nim jest ;)

środa, 30 lipca 2014

Nieprzepisowo #9 Z pamiętnika Matki- Aparatki

"Łapię chwile ulotne jak ulotka, ulotne chwilę łapię jak fotka". Tak śpiewali chłopaki z Paktofoniki, a ja się z nimi zgadzam. Co jest takiego w tym maleńkim ciałku, że nie można oderwać on niego oczu? A jak się już oderwie, to tylko po to, aby chwycić za aparat i strzelać foty bez opamiętania. Nigdy nie pojmowałam fenomenu focenia rączek, stópek, a dziś sama łapałam w kadr ziewanie. Enjoy!

wtorek, 29 lipca 2014

Sezon na... #5 Zielony groszek. Na Durszlaku

Postanowiłam. Jestem na Durszlaku. Tzn. jeszcze nie wiem czy jestem, bo nadal czekam na potwierdzenie przyjęcia. Mają sprawdzić, czy mój blog odpowiada ich wymogom. No, kulinarny jest, a że czasem skrobnę coś o Młodym, to już inna bajka. Póki co zostawiam Was z groszkiem. Spieszcie się, bo sezon krótki!


sobota, 26 lipca 2014

Nie ma weny, nie ma bastaleny #1

Ale są wspomnienia. Zdjęcia. A kolejny post z serii Nieprzepisowo pisze się. Będzie bardzo osobiście. Z refleksją, tym razem tylko gorzką. Ponadto testuję kolejny nabytek z przeceny. Niebawem znowu się pochwalę. Póki co wrzucam kilka fotek i uciekam do garów. Gotuję się na nowy miesiąc. Kiss! 

"Two down, one million to go"

Złośliwe i skrzeczące ptaszyska. Na dodatek potrafią zanurkować i przygrzmocić z nienacka w głowę. Ale nie ma się co dziwić. Bronią w końcu swego. A jest czego, bo mewie jajka stanowią tutejszą delicję i są chętnie pozyskiwane (czytaj wykradane z gniazd) przez ludzi. Mi zdarzyło się jeść je drugi raz.

piątek, 25 lipca 2014

NEW IN! I grecka uczta

Chwalę się! Za fantastyczną cenę udało mi się nabyć tacę do smażenia, pieczenia etc. Jedyne 5 noków. Głupi to ma szczęście. Na pierwszy teflon poszły naleśniki. W końcu są takie jakie powinny być, czyli cienkie, zarumienione (a nie spalone) i dużeeeee. To dzisiaj obiad, trochę na grecką nutę. Zapraszam na ruloniki z fetą, szpinakiem i tzatziki. Pod beszamelem. Muaaa!

czwartek, 24 lipca 2014

Co do chleba? #3 Pesto z (u)palonym słonecznikiem made by Lucjan

Zachciało mi się pesto do obiadu. Znowu ze słonecznikiem, tyle że tym razem zielone. Zaczęłam robić. Słonecznik wylądował na patelni, do lekkiego prażenia. Młody mnie zagadał, a ja wdałam się w rozmowę. Po chwili poczułam dziwny swąd dochodzący z kuchni. Oooo! I tak oto mam pesto z... palonym słonecznikiem. Wyraziste w smaku ;)

środa, 23 lipca 2014

Sezon na... #4 KALAFIORowe fochy

Basta! Ja jak nie lubię jak mi się chłop do garów wtrąca! Ja mu śrubek w garażu nie układam. Nawet kiedy robi to w dobrej wierze, zawsze mam total zdenerwowania. Kuchnia to mój "garaż" i ja tu rządzę! Kością niezgody jest nieszczęsny kalafior niezgody, zalegający w lodówce, którym to dziwnym zbiegiem okoliczności, zainteresował się Stwórca. Musiałam coś szybko z nim zrobić. To jak szybko, to może tak!

poniedziałek, 21 lipca 2014

Back to Monday!

Poniedziałki bywają ciężkie, szczególnie te, po jeszcze cięższych weekendach. My znowu się nie oszczędzaliśmy i zdobyliśmy kolejny szczyt Ti på topp. Tym razem padło na Kårvikę i górę Rismålshøgda, jedyne 283 m n.p.m. Ale żeby nie było za łatwo, "niechcący"zboczyliśmy z głównego szlaku i w ten oto sposób znaleźliśmy się na ponad 300-stu. Szybko jednak skorygowaliśmy niedopatrzenie. Dwa szczyty jednego dnia. Po takiej eskapadzie należało uzupełnić spalone kalorie. Oto mój pomysł na poniedziałkowy zastrzyk energii i humoru. 

Nieprzepisowo #8 Położnice, baletnice czyli ciężko matką być!

Czasy się zmieniają. Podejście do położnic także. Kiedyś zalecano wypoczynek. Najlepiej nie ruszać się przez cały połóg. Tylko jeść, spać i sr@ć. Dziś jest inaczej. Wystarczy ze zejdzie znieczulenie z nóg, zawroty głowy miną, a już wymagają pląsania niczym baletnice. Medycznie tłumaczy się to szybszym oczyszczaniem organizmu z poporodowych farfocli, pobudzeniem do gojenia i obkurczania, tego co się za bardzo rozkurczyło. Jak dla mnie nowa szkoła ma sens. Fakt, lepiej pozbyć się brudów, niż być mikrobiologiczną wyżerką. Jednak doba po porodzie do najprzyjemniejszych nie należy. Szczególnie jeśli w tle nieproszona cesarka.

sobota, 19 lipca 2014

Zakazany czekoladowiec na "drugie" urodziny Gizmo

Druga miesięcznica. Nie ma to tamto, trzeba było cosik specjalnego wypiec. No i padło na zakazanego czekoladowca. Jeszcze tak brzydko pysznego, albo pysznie brzydkiego ciasta nie jadłam! A nazwę sobie zmieniłam. Ot, co! Takie skojarzenie do chrumkania Gizmo ;) Bo to w końcu dla Niego. Serduszko.

czwartek, 17 lipca 2014

Mój pierwszy krem

Pomału wracam do starych nawyków żywieniowych. Po żurawinie wysypu nie było, to próbujemy dalej. A dalej taka zupa. I mój pierwszy krem. Plus bagietka czosnkowa. O, jak mi tego brakowało! A jutro się okaże, czy nie namieszałam w jelitkach Młodego. Dla złagodzenia z dużą ilością koperku. Uwielbiam!

wtorek, 15 lipca 2014

Nieprzepisowo #7 Oskarżam Cię o wypięknienie

- Chłopak będzie?! - głos nieznajomego Pana wyrwał mnie z zamyślenia.
- A po czym Pan wnosi? - zapytałam nieco zdziwiona. Czyżby Młody dawał jakieś niewidzialne znaki. Siusiak mu wystaje czy co???
- No wie Pani, to widać! - dodał z nonszalanckim uśmieszkiem ów Pan. 
A miła współtowarzyszka Pana wtrąciła - Jak to mówią, dziewczynka zabiera matce urodę. 
A dziękuję! - odeszłam z uśmiechem. 
Na chwilę udało mi się zapomnieć o całym złu tego świata. W końcu coś miłego mnie spotkało. Nikt nie zamknął mi ostentacyjnie drzwi przed nosem. Nikt nie nie-ustąpił miejsca w tramwaju. Jak to jedno słowo potrafi poprawić kobiecie nastrój.

Midnight son

Dzień polarny ma to do siebie, że zegar biologiczny totalnie szaleje. Nie chce się spać, za to ciągle chce się jeść! Coś za coś ;) Nawet Młody od pewnego czasu wyznaję tę zasadę, czym sprawdza moją cierpliwość, wyrabia biceps- triceps oraz wysysa bimbały, aż do kręgosłupa. Dziś postanowił "zrobić" ze mną szybki chlebek bananowy. W sam raz na śniadanie. Może nawet o północy...

niedziela, 13 lipca 2014

Długo robiona tarta, bardzo szybko zżarta. Niedziela na Sommarøy

Czy uwierzycie, że z tą tartą walczyłam cztery godziny, chociaż przepis zamyka się w jednej? Ściślej mówiąc nie z tartą, a z Młodym, który postanowił, urządzić wieczorny koncert. Bez Mamy nie usnę. No to hop, cyca w paszczękę. Ale niestety tym razem to nie pomogło. Sprawę zakończyło lulanie i mizianie. A tarta robiła się z przerwami. Za to w jakich okolicznościach przyrody zżarta. Spójrzcie...

poniedziałek, 7 lipca 2014

Żurawinowa wieża Pana Kejka

Wydaje mi się, że sytuacja z Młodym już nam się ustabilizowała. Oczywiście miewamy jeszcze takie chwile, że nie wiemy, o co kaman, ale dostaje wtedy cyca i jest spokój ;) Małymi kroczkami staram się powrócić do starych nawyków kulinarnych i pichcę coś więcej niż tylko twarożek z Biedry albo zupę z gwoździa. Po szalonych dwóch miesiącach mam w końcu czas, aby spokojnie delektować się śniadaniem, a nie jak do tej pory żyć miłością do Pępka i Stwórcy. Zaczynam też pomału wprowadzać do posiłków "zakazany owoc". Jeśli Młodego wysypie po dzisiejszej kolacji, to będzie Żura wina i pana Kejka, a nie Matki- Wariatki... ;)

piątek, 4 lipca 2014

Z dalekich wypraw #5 Dzień hot doga pod biegunem

Niechlujny Rudolf jest analogią do amerykańskiej kanapki znanej jako Sloppy Joe. W składzie zawiera ona wołowinę, cebulę, sos pomidorowy, przyprawy. Podawana w formie hamburgera, z tą jednak różnicą, że mięso tutaj jest luźno i "niechlujnie" (ang. sloppy) rozdrobnione, a nie tak jak w klasycznym burgerze zwarte w kotlet. Do tego jeszcze coleslaw na kiszonej kapuście i mamy obiad w amerykańskim stylu. Dzień hot- doga uczciliśmy "niechlujnym" burgerem. 

Nieprzepisowo #6 Biuście w kapuście czyli złe dobrego początki

Będąc początkującą mamą karmiącą bez odpowiedniego zaplecza laktacyjnego, chociażby w postaci doświadczonej koleżanki lub mamy babci (bo o doradcach laktacyjnych i położnych nawet nie wspomnę), popełnia się masę błędów, które potrafią przyprawić o szybsze bicie serca. A jak wiadomo kondycja mamy, zarówno fizyczna, a jeszcze bardziej ta psychiczna, oddziałuje na Malucha. Zatem nim ucieszymy się, że udało nam się "podłączyć pompkę", warto liznąć nieco wiedzy o tym i owym, zarówno w kontekście małego ssaka jak i reakcji naszego organizmu na nowe.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Nieprzepisowo #5 Dawaj cyca!

Pozostając w kulinarnym kręgu, bo to w końcu blog o gotowaniu, dzisiaj o tym jak zaspokoić małego głodka kiedy dziecko wyje jak strażacka syrena, a my mamy przy sobie tylko pierś... i to niekoniecznie kurzą ;) Post ten powstał, kiedy Pępek łykał jeszcze wody płodowe. Pewne sprawy już się mocno uaktualniły. Pewne przedawniły. Ale jeden fakt pozostaje nadal niezmienny, karmienie cudem jest!


niedziela, 29 czerwca 2014

29 czerwca...

Odkąd mój świat "podporządkowany" jest pod cyca, znaleźć czas na cokolwiek graniczy z cudem. Na przykład takie ciasto... Ktoś powie, cóż za problem zrobić. Ano, nie problem, ale czasu potrzeba. Skupienia. Od 6. na rzęsach. W rozkroku między pieluchą, a ciamkaniem. Starałam się bardzo, bo i okazja ku temu była. Ciut nie wyszło. Ale polecam. Może Wy będziecie mieć więcej szczęścia. Czasu... 
P.S. Najlepszego!

wtorek, 24 czerwca 2014

Upichcimy... w lipcu?

Nie chcę zbyt pochopnie oceniać, ale tak sobie myślę, że większość blogów kulinarnych działa na zasadzie "podpatrzone, wykonane, wrzucone". Oczywiście są i takie przepisy, które przechodzą z dziada pradziada i nie ma opcji, aby nie przewinęły się na blogach jako babcina receptura. Bez bicia przyznaję, że i mi zdarza się czasem zawiesić oko na inne, zaprzyjaźnione blogi. Czasem do zrobienia jakiegoś dania skusi mnie pięknie wykonane focisze. Dziś pierwsza dawka inspiracji. Upichcimy w lipcu???

wtorek, 17 czerwca 2014

Nieprzepisowo #4 Od pierwszego spojrzenia czyli o Lucku histeryku i babci guślarce

Wierzycie w ciążowe zabobony? Zawsze wydawały mi się, takim czczym gadaniem. Będąc w odmiennym stanie, uważałam jedynie na sznurki, bo bałam się oplątania pępowiną. I tyle z przesądów. Zgagi nie miałam, więc widok owłosionego Lucka rozczulił mnie totalnie. I równocześnie utwierdził w przekonaniu, że nie warto zawracać sobie głowy babcinym bajaniem. Czyżby...? Bo jakby powiedziała Krysia Tuchałowa, pewne rzeczy nie żeby specjalnie, ale zwyczajnie przez nieuwagę, można uczynić.


LUBELLA NA DZIEŃ OJCA [konkurs]

Przygotowania do Dnia Ojca czas zacząć. Konkursowo. Jeśli chcecie wygrać zestaw makaronu LUBELLA zgłaszajcie tutaj swoje makaronowe przepisy. Ja już się wysłałam. 

czwartek, 12 czerwca 2014

Wake me up before you go go!

Młoda mama potrzebuje się wyspać. Też mi nowość! Ale kiedy?- pytam. Kiedy? Noce przerywane. Przewijane. Przemasowane. Dzionki przesprzątane. Przegotowane. Przeprane. Choć podobno nie mam co narzekać. Cztery, pięć godzin nieprzerwanego snu to luksus. Jednak najgorzej jest nad ranem. Wtedy najbardziej padam na paszczaka, a Młody już za cycem węszy. Więc czym prędzej go do ulubionej bimbałeczki, a sama poddaję się konsumpcji wspomagająco- pobudzającej. Ooo, tak!

wtorek, 10 czerwca 2014

Nieprzepisowo #3 Powiedz mi co jesz, a powiem Ci czy spać będziesz

Po dziewięciu miesiącach totalnego, kulinarnego rozpasania, nastał czas wyrzeczeń i rosołków. Przekonałam się o tym już pierwszej nocy. Zaraz po opuszczeniu szpitalnej pryczy- smyczy wpierdzieliłam, aż mi uszy ze szczęścia klaskały, pół opakowania czekoladek! Oj, noc nieprzespana, na w pół czuwana była. A mama mówiła- "Ostra dieta teraz Cię czeka". Ale ja wiedziałam lepiej. No, to jak wiedziałam, tak nie spał(am) przez moją głupotę i łakomstwo. 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #4 Ty, buraku!

Podczas karmienia piersią nie trzeba ograniczać się jedynie do gotowanej marchewki. Kolejnym bezpiecznym dla dziecka warzywem są buraki. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie zwracałam na nie szczególnej uwagi. Raz od wielkiego dzwonu jakiś barszczyk lub starte buraczki się zjadło. Teraz ciut baczniej dobieram potrawy, które spożywam, bo wiem, że robię to nie tylko dla siebie. Poniżej propozycja sałatki, która i Tatusiowymi kubkami wstrząsnęła, namieszała ;)


sobota, 7 czerwca 2014

Sezon na... #3 Na chłodzenie. The ser

Może i są tuczące, ale póki co tylko one mi zostały na otarcie łez po truskawkach. Poza tym są kopalnią witamin i minerałów, rzadko kiedy wywołują alergie, dzięki czemu są idealne dla dzieci i niemowląt. Natenczas dla mnie i Pępka jedyne i słuszne owocki. A i "człowiekom" na diecie nie zaszkodzi spożywanie ich co drugi dzień. Ja mam ochotę na banana i takie cudo zrobiłam z rana!

piątek, 6 czerwca 2014

Testuj soki! Grante [konkurs]

Jeszcze nigdy nic nie testowałam, a już na pewno nic nie recenzowałam. Może teraz się uda i jedno i drugie? Szansa jest zawsze, trzeba tylko się zgłosić...! To nic nie kosztuje, a jak smakuje... omomom

niedziela, 1 czerwca 2014

"Kupa Trupa" czyli wojownicze burgery Ninja

Zawsze myślałam, że burgery to takie nudne danie. Upitulić, zjeść, strawić. No to Misio podrzucił pomysła. Wydał mi się ciekawy. Zwłaszcza ta spolszczona nazwa =Kupa Trupa= brzmiała zachęcająco. To chyba z jakiejś gry. Zupełnie nie wiem o co kaman, ale obiad na dziś już mam! - pomyślałam w pierwszej chwili. Zwłaszcza dzisiaj! Bo każdy ma w sobie coś z dziecka. U mnie w wersji light.

The Very Hungry Caterpillar





Dziś bez górnolotnych wstępów... 

Z okazji Dnia Dziecka wszystkim Małym i Dużym Głodomorkom radości i samych beztroskich chwil :) 

A na śniadanie (kolację) zapraszam na zapiekaną gąsieniczkę ;)




czwartek, 29 maja 2014

Ponadczasowa klasyka na talerzu

Tak jak świat mody ma małą czarną, tak świat kuchni ma sałatkę z pomidorów i ogórków. Zawsze gdy nie mam pomysłu na przekąskę, ona sprawdza się idealnie. Dzisiaj proponuję wersje wzbogaconą. Cóż więcej potrzeba? Zwłaszcza gdy jest to romantyczna kolacja we dwoje, a Młody cichutko śpi ;)) Po cudownie spędzonym dniu. W sam raz! Imieninowo.

wtorek, 27 maja 2014

Nieprzepisowo #2 Motylkiem byłem, ale utyłem czyli...

... nas troje przez ciążę. No, no chłop jak dąb, a raczej byczek. Od maleńkiego plecy ma, nie ma to tamto, po Tatusiu. Ale przecież nie zawsze tak było, bo i Pępuszek zanim się wykluł, przeszedł długą embrionalną drogę. Z zaciekawieniem wyczekiwałam kolejnych oznak jego bytowania w mojej macicznej przestrzeni, nazywając go coraz to nowymi "imionami". 

poniedziałek, 26 maja 2014

Potrzeba tostera ogromna! [konkurs]

Konkurs goni konkurs. Wytoczyłam grube działo! Oj, będzie się działo ;) Podejrzawszy wpis u Fash, wystartowałam w konkursie u Kominka, a co? ;) Potrzeba tostera ogromna. Jak już kiedyś pisałam, najlepsze tosty robi Misio. Jako świeżo upieczona Mama muszę mu w końcu dorównać ;) 

niedziela, 25 maja 2014

Sen to zło, nie ma złudzeń

Bezsenność. Za oknem wyraźnie dnieje. Mały rewolucjonista skutecznie daje o sobie znać. Nie da pospać. Cóż począć? Wyrwana z objęć Morfeusza, postanowiłam wykorzystać czas nie tylko na buszowanie po sieci. Kurczak się ucieszył i z tego wszystkiego piekielnie spiekł!

czwartek, 22 maja 2014

Nieprzepisowo #1 Co to? Co to? To życie...

Mój jest ten kawałek blogosfery, nie mówcie mi więc, o czym mam na nim pisać ;) Siłą rzeczy wiedziałam, że to nastanie, choć biłam się z myślami i zapierałam wszystkimi możliwymi członkami. A że tego jednego, najważniejszego "członka" mi zabrakło, to uległam. Komu? Czemu? Żeby było śmiesznie, Członkowi właśnie. Ale po kolei...

sobota, 17 maja 2014

"Łatwiej powietrze, dzielić na dwa"

Przepis ten podpatrzyłam gdzieś, kiedyś w internetowej czasoprzestrzeni i wiedziałam, że prędzej czy później go zrealizuję. Na specjalną okazję oczywiście. A czy może być bardziej specjalna niż przylot Misia do Nas? Już chyba bardziej specjalnie się nie da. Zatem "zniewoliłam" mielone, bo takie same już mi się znudziły. No i oko jest czym nacieszyć ;)

czwartek, 15 maja 2014

Kolacja z dreszczykiem

Bastalena ma szczęście do wygrywania konkursów w ciąży. Ciekawe czy i tym razem się uda? Jak myślicie, czy argument w postaci (ewentualnego) porodu na 55m przekona czy raczej przestraszy organizatorów do oddania zaproszenia w me ręce ;) Jak to mówią, jest ryzyko, jest zabawa ;) Czekamy!

wtorek, 13 maja 2014

Podrap się po brzuszku, mój Ty łakomczuszku!

"Łosiujemy" z Młodym ostro. Chyba przez całe swoje życie nie zjadłam tyle łososia, co w czasie ciąży. Ale z dwojga złego lepiej w tę stronę niż w śledzie! Kto wie, może wyrośnie z niego jakiś hodowca... wiadomo czego ;) Poza tym należała nam się dziś dobra kolacja, bo "groził" nam przedwczesny szpital. Ech, ta mama taki nerwus... Byle do piątku, a potem już może być nas troje. Piętka dla Taty :*

poniedziałek, 12 maja 2014

Już nie ogrody, a brody czyli co z tą Europą?

"Są kobiety pistolety i kobiety jak rakiety, chude, długie i wysokie, z wydepilowanym krokiem. Są kobiety bezzmarszczkowe, fit kobiety luksusowe, pielęgnacji wciąż oddane, z samych siebie odessane. A ja dla własnej wygody zapuszczam swe ogrody..." 

(cycat tzn. cytat z Marii Peszek "Kobiety pistolety")

Wciąż nie cichną echa ostatniego konkursu Eurowizji i wygranej kontrowersyjnej Conchity Wurst. Europa stanęła na głowie! Ja w geście zNIEsmaczenia postanowiłam przyrządzić dziś na obiad mojego autorskiego Wurst Burgera. I niech mi nikt nie mówi, że przemawia przeze mnie mowa nienawiści! Bo tolerancyjna jestem, ale do pewnego stopnia. Uważam, że we wszystkim należy zachować umiar i dobry smak, a każda normalna kobieta ma cyc i piczy kłak, o tak!!!

niedziela, 11 maja 2014

Sezon na... #2 Rabarbar. Tarta z ostatniego toczenia

Szaleństwa nie będzie. Wiosenny MUST HAVE raczej nie inaczej. Z resztą na niewiele mnie teraz stać, mentalnie i fizycznie. Ledwo dotoczyłam się na ryneczek LIDLa po rabarbar. Miało być na krucho, ostatecznie zdecydowałam się na szybkiego francuza. Ale było warto. Pępuszkowi chyba też smakowało. Swoją drogą, już wiem czemu z niego taki byczek rośnie ;)


Sezon na... #1 Botwinka. Ni w pięć, ni w dziewięć

Mówią, że kobieta w ciąży zje wszystko. Nawet śledzia z nutellą! Mnie daleko do takich smaków, bo śledziowa nie jestem. Nie powiem, bo i mi zdarzyło się zboczyć ze standardowego, kulinarnego szlaku (Miś świadkiem i królikiem doświadczalnym był). Podobnie było tym razem. Nie wiem czy ktoś wcześniej próbował już takiego zestawu, ale skoro jestem w ciąży, to chyba mogę fantazjować do woli.


sobota, 10 maja 2014

Sobota z jajem #4 Grzanki przyszłej mamki

Rozpieszczamy się z Pępuszkiem na ostatniej prostej. Śniadanko palce lizać. Szkoda tylko, że poległam w walce z aparatem (nie jestem w tej kwestii umysłem technicznym, wtajemniczeni będą wiedzieć o co chodzi ;)) i zdjęcie cyknięte komórczakiem, bo grzaneczki prezentowały się wybornie. Aż żal było je jeść. No, bajka takie jajka!

czwartek, 8 maja 2014

Czary rabarbary na nocne koszmary

Atrakcje 9. go miesiąca w postaci nieprzespanych nocy, bólów pleców i ogólnego zmasakrowania z dnia na dzień przybierają na sile. Młody wierci się i rozpycha jak szalony. Zastanawiam się, po kim on ma takie długie kopytka? Hehe, po mamusi oczywiście ;)  Do pakietu dodać mogę pogodę. Narzekać nie powinnam, bo ciepło. Jednak dla Pingwinka zbyt ciepło. Dlatego razem z Młodym chłodzimy się.


niedziela, 4 maja 2014

Na mamusinym wikcie czyli najlepsza pomidorowa na świecie

Pomidorówka na blogu gościła do tej pory w dwóch wariacjach, na słodko-orientalnie i ostro. Jaka by nie była pozostanie jedną z moich ukochanych zup. I nie ma w tym żadnej przesady. Serio! Do dziś wspominam z rozczuleniem jak rodzice szykowali się na weekendowe najazdy córki z uczelni i rozpieszczali mnie właśnie pomidorową. Ledwo wyjeżdżałam z domu, a ojciec dzwonił i pytał, co ma być następnym razem. A ja zawsze uparcie twierdziłam, że... POMIDOROWA! I tak mi zostało do dziś.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Diabeł tkwi w szczegółach czyli PITy wypełnione

Mimo, że rozliczenie roczne zbliża się wielkimi krokami, to nie o podatkach będzie. Bo pity wypełnić można nie tylko w skarbówce, ale także w kuchni. I jak się okazuje na dwa całkiem podobne, a jednak różne sposoby. Poniżej podaję (p)odpowiedź na jeden z nich.


niedziela, 27 kwietnia 2014

Miał być grill, a (znowu) niewypał

Na tę okazję przygotowałam (znowu) sałatkę kartoflaną. Skoro ją już zrobiłam, to wrzucę i się pochwalę chociaż. Do tego skrzydełka BBQ. Palce lizane były. I co z tego jak (znowu) przyszło nam pałaszować wszystko w domowym zaciszu. Ale przynajmniej "Żelazną damę" sobie obejrzeliśmy. 

sobota, 26 kwietnia 2014

Beakfasty i to(a)sty

Pomysł na szybkie śniadanie? Oczywiście tosty. Kto robi najlepsze? Oczywiście Misio. Robi je totalnie spontanicznie i zawsze wychodzą mu pyszne. Ja jakbym się nie starała i nie kombinowała, zawsze są takie nijakie. A może w tostach właśnie o to chodzi? Im prościej, tym bardziej tostowo. Pierwsza, zapewne nie ostatnia odsłona. A w tle piękne wiosenne kwiatki.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Brownie z mikrofali na kolana Was powali

Jak to mówią: "minuta w ustach, godzina w żołądku, całe życie w biodrach"! Ale przynajmniej się nie narobicie i zmywania jakby mniej. Deser z mikrofali w dosłownie 5 min? Nie wierzyłam. Sprawdziłam. A teraz jem... yyhhyy tzn. już nie, bo minuta minęła ;)

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #3 Nie samym żurkiem i mazurkiem

Jedni biegną ze święconką, drudzy stoją nad świeżonką. U Norwegów Wielkanoc to czas pierwszych wiosennych BBQ. I my mieliśmy takie plany na Lany Poniedziałek. Niestety pogoda pamiętała o tradycji i skutecznie nam je pokrzyżowała. Ostatecznie skończyło się na ruszcie elektrycznym. A tu między innymi norweska "wielkaryba" w asyście szwabskiej kartoflanki i polskiego kiszonego. 


piątek, 18 kwietnia 2014

Panie proszą Panów

Zawsze ciekawił mnie fenomen mazurka. Czemu jest to takie "wielkanocne" ciasto? Czy to kwestia tych wszystkich puzderek na wierzchu, bo wszystkie one jakieś takie przybajerzone są. Postanowiłam sprawdzić. Początkowo miał być krówkowy, ale po otwarciu mleka kokosowego okazało się, że mam niezłą śmietankę i przepis lekko zmodyfikowałam. Znowu eksperymentalne wykonanie.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Inspirujące pierogi gryczane

Inspiracje mnie zainspirowały, po tym jak ja zainspirowałam Inspiracje. Jakby nie było, było bardzo miło, i smacznie! Zmusiłam się w końcu do zrobienia pierogów. Lenia miałam strasznego, typowo przedświątecznego chyba. No ale z dwojga złego- mycie okien vs. lepienie pierogów- co byście wybrali?

środa, 16 kwietnia 2014

Sorry, taki mamy klimat

Spojrzawszy wczoraj na pogodę za oknem, mimowolnie zaczęłam nucić: "Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań...". No tak, problem w tym, że to Wielkanoc, a nie Boże Narodzenie. Cóż...? Zainspirowana białym puchem taką oto skąpaną w śnieżnobiałej polewie babkę popełniłam. Niezwykle eksperymentalnie. Niezwykle pyszną. Niezwykle nieskromnie powiem.

Co za pasztet!

Nie ma zająca, pasztetu na święta nie będzie. O co to, to nie! Bo kto powiedział, że pasztet tylko z mięcha musi być zrobiony. Oczywiście wszystkim mięsożernym "pasztetowcom" z całego serca zazdroszczę, zarówno pracy jak i konsumpcji tych domowych pyszności. Tymczasem wrzucam szybką i równie smaczną wersję zastępczą dla roślinożerców. Enjoy!

wtorek, 15 kwietnia 2014

Ukoronowanie rozedrganego dnia

Nie ze względu na skład, ale na ciekawy kształt, pokusiłam się po raz drugi na domową pizzę. Poza tym miałam dziś mało czasu na pichcenie, byłam w rozkroku między lekarzem a położną, więc pizza sprawdziła się idealnie. Pomysł wyszperałam tutaj. Autorka zachwala ciasto. I ma rację, bo jest po prostu genialne! Rzeczywiście przyjemnie się z nim pracuje. Od dziś to mój nr 1 wśród ciast na pizzę.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #2 Grasz w zielone? Gram i ja!

Ostatnio kubki smakowe Misia wystawione są na prawdziwą próbę. "Co to takie słodkie?" Bingo! O to chodziło! Zbity z pantałyku totalnie, ale rozsmakowany po uszy. Biedny ma ze mną ostatnio trzy światy... ale chyba specjalnie nie narzeka. A przepis polecam! Gwarantuję, że i Wasze kubki smakowe będą w totalnym szoku.


piątek, 11 kwietnia 2014

Wojna polsko- ruska pod flagą biało- czerwoną

Skąd pomysł na tytuł? Sama nie wiem. Może dlatego, że uwielbiam ten film. Może dlatego, iż uważam, że Szyc jako Silny jest po prostu genialny. A może dlatego, parafrazując Nosowską, że post musi posiadać jakiś tytuł. Obym tylko nie wywołała nim wilka z lasu, hehe. Tymczasem zapraszam na spaghetti. Powiecie spaghetti, pfi! A jednak... zapraszam!

czwartek, 10 kwietnia 2014

KartofLove Story

Zasłyszane, wyczytane: "Piękna blond włosa Polka pojechawszy na wakacje do Bułgarii, wzbudziła gorące uczucie w pewnym Warneńczyku. Turek codziennie zarzucał ją prezentami. Dzień rozstania zbliżał się nieuchronnie. Czas i żal było wracać z wakacji. Pociąg stał gotów do odjazdu, gdy w ostatniej chwili w na peron wpadł ów Turek i wręczył przez okno swojej wybrance, z serca płynący, ostatni podarunek. Był to- jak się po chwili  okazało- dwukilowy worek dorodnych kartofli".

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Z dalekich wypraw #4 Five o'clock. Tart time!

W lodówce zalegała mi kostka twarogu. A dawno nie piekłam nic słodkiego. Tak sobie pomyślałam, że weekend to odpowiednia pora, aby nadrobić zaległości. Mało być szybko, mało być smacznie! Dlatego znowu tarta. I znowu biała. I prawdziwie angielska. Tarta, której nie powstydzi się Królowa. Omomom!

sobota, 5 kwietnia 2014

Sobota z jajem #2 Śniadaniowe zbuki czyli śniadanie dla odważnych (i kreatywnych)

Dzisiaj z jajem dosłownie i w przenośni. Jednym z założeń Margarytkowego konkursu "ZIELONO MI" jest przygotowanie dania, w którym na dominować kolor zielony, ale oczywiście może zawierać składniki w innych kolorach. A ponieważ moja chrapka na blender 3w1 jest na prawdę duża, tak sobie myślę, że Pomarańczowa brukselka to może być za mało. Przypomniałam sobie o zalegającym w lodówce zielonym (!) barwniku spożywczym. Niestety kapryśne światło nie pozwoliło na wykonanie dobrego zdjęcia, bo na żywo jajka wyszły bardziej zielone. Jednak miało być też kreatywnie. Margarytka liczy na zielone potrawy, a ja liczę, że doceni moją kreatywność. Trzymajcie kciuki za zbuki!

środa, 2 kwietnia 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #1 Ślimak, ślimak pokaż rogi...

... nie mam białego sera na pierogi, ale mam białą kiełbasę i nie zawaham się jej użyć. Nie zawaham się także wpisem tym zainaugurować cyklu "Dziwne? Ale zjadliwe". No właśnie, dziwne połączenie? Na pierwszy rzut oka może i tak. Ale gwarantuję, że zjadliwe. I nawet chce się dokładkę. Początkowo miała być pizza, ale nie chciało mi się zagniatać ciasta. Więc poszłam na skróty i zrobiłam tartę. Ale z totalnie z innej beczki. A raczej innej kiełbasy. Próbowaliście kiedyś tak?


niedziela, 30 marca 2014

Bo kwiatki lubią słońce czyli o tym jak przemyciłam kalafiora

U Misia kalafior bez bułczano- maślanej okrasy nie przejdzie. Nie ma bata. Ma być omasta i basta! A co ja biedna miałam zrobić z dwoma zalegającymi kalafiorami w lodówce, gdy nawet okruszka bułki tartej nie uświadczysz na gospodarstwie? Najprościej ruszyć głową. Przypomniałam sobie, że Margarytka nie tak dawno serwowała kotlety kalafiorowe. No i masz babo rozwiązanie. A i z panierką sobie poradziłam. 


sobota, 29 marca 2014

Sobota z jajem #1 Kanapka radosna, bo wiosna!

Od tygodnia wiosna, a my za oknem wciąż mamy zimę. I nie zanosi się, aby w najbliższym czasie było inaczej. Takie uroki podbiegunowego życia. Misio mówił, że tu w maju nadal śniegiem straszyć może. Nie zmienia to jednak faktu, że na talerzu wiosna, co prawda pod postacią drobnego, zielonego akcentu jakim jest fasolka szparagowa, ale zawsze to już coś.

środa, 26 marca 2014

My blog is my castle

Przyznaję, od pewnego czasu wpisy pojawiają się rzadziej niż kiedyś. Związane jest to z pewnymi zmianami, które nastaną w moim malutkim świecie. Ponadto wiadomo, zastać się, to cofać się. Zmiany życiowe muszą pociągnąć za sobą zmiany blogowe.

"Bardzo dobre Ci wyszło"

Sama nie wiem, czym się inspirowałam, robiąc dzisiejszą kapustę. Wyszło spontanicznie. Gdy otworzyłam lodówkę, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to słoik suszonych pomidorów. No i postanowiłam go wykorzystać. Ostatecznie musiało być smaczne, bo pochwała w stylu: "Bardzo dobre Ci wyszło" nie codziennie pada z ust Misia. A potem biedny padł... w zimowy sen chyba, bo u nas nadal bardziej śnieżnie niż grillowo, ech...

wtorek, 25 marca 2014

Para buch! Sosem w brzuch!

Mówią, że kobiecie w ciąży się nie odmawia. No chyba, że chce się skończyć jak Popiel. Więc kobieta w ciąży sobie też odmówić nie może? Jeśli tak, to kolejny debiut kulinarny mam za sobą... i kolejną zachciankę też. Ale co się umordowałam się z tymi kluchami! Najpierw ciasto doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Potem ochlapałam brzuchola sosem, a że konkretny, to nie było takie trudne. Ostatecznie sterczałam nad garem dwie godziny. Ale mina Misia na widok klusek: bezcenna!!! I to uratowało mi dzień.


niedziela, 23 marca 2014

Bancakes

Nowy kuchenny nabytek w postaci malutkiej patelenki wymagał dalszych testów. Szybko mi zaświtało, że można ją wykorzystać do wykonania naleśników, placuszków, tudzież "pankejków". No i padło na to ostatnie. A że pichcę znowu bezglutenowo, stąd nazwa...

sobota, 22 marca 2014

Mini frittata wymiata!

A czemu nie omlet? W sumie w składzie podobne, w wykonaniu także. Różnica skrywa się w wykończeniu dania, bowiem frittata to taki open- face omlet, czyli niezrolowany, często dodatkowo zapiekany przed podaniem omlet. Po zakupie nowego gadżetu do kuchni postanowiłam zaserwować na dzisiejsze śniadanie mini frittatę, taką na jeden kęs. Z grzankami i masełkiem czosnkowym całość wymiata!

piątek, 21 marca 2014

Co do gara? Może carbonara!

Pizza na cieście własnej roboty. Moja pierwsza. Wcześniejsze, które pojawiały się na blogu, trochę z lenistwa, a trochę z pośpiechu, robiłam na sklepowych spodach. Sentymentalnie i eksperymentalnie wypróbowałam przepis na pizzę carbonara, którą miałam okazję zajadać się z Martą z Inspiracji w Pizza Hut.  

czwartek, 20 marca 2014

Z dalekich wypraw #3 Szaro- Burek

Taka sytuacja... Wakacje 2012. Chorwacja. Dubrovnik. Padnięci po zwiedzaniu murów miasta w ponad 40-stopniowym upale, wpadamy spragnieni, głodni i spaleni słońcem do pierwszej lepszej knajpki. Kiedy pytamy kelnera, co poleca nam regionalnego do zjedzenia, wskazuje na kawałek szaro- burego ciasta. Pomyślałam wtedy: "Nic specjalnego, ale skoro poleca". Szybko zachciałam kolejny kawałek! Chorwacjo, wróć!!!

środa, 19 marca 2014

Co do chleba? #2 Tuńczyk i cebula razem sobie hula

Płynąc tuńczykowym szlakiem, prezentuję kolejną pastę, na bazie tej pożywnej ryby. Tak jak i poprzednio wykonanie jej nie jest lada wyzwaniem, a raczej przyjemnością. Przyjemnością nie tylko z robienia, ale także jedzenia. 

wtorek, 18 marca 2014

Był sobie dorsz

Dorsza Ci u nas dostatek! Najlepsze koło ratunkowe dla takiego kuchcika jak ja. A jeszcze gdy mieszka się rzut beretem od molo, niemalże każdy obiad mógłby kończyć się zapiekanym dorszem. Wersja ze śmietanowym sosem i ryżem jak na razie sprawdza się najlepiej (i najszybciej). A o to przecież chodzi... aby się nie narobić, a smacznie zjeść!

poniedziałek, 17 marca 2014

Gryczanka

Dzisiaj coś dla jaroszy, bezglutenowców i ciśnieniowców. Ja sobie wykombinowałam nazwę "gryczanka", nie wiem czy takowa w ogóle istnieje. To nic innego jak zapiekanka z kaszy gryczanej. Na pierwszy raz z dodatkiem twarogu i pieczarek. Ale jak zwykłam mawiać... to nie jedyna kombinacja. Smacznego!

niedziela, 16 marca 2014

Breakfast with You #9 Śniadanie z jajem

Wróciłam! Z głową pełną pomysłów. Przerwa przydała się na podładowanie akumulatorów. Ruszam pełną parą! A zaczynam od śniadania. Toż to przecież najważniejszy posiłek w ciągu dnia. A jeśli śniadanie, to może z jajeem?!? Zdrowo, pożywnie, a przede wszystkim szybko. Na blogu były już propozycje jajka sadzonego. Dzisiaj kolejna. Tym razem wsadzone. I z pesto. Ciekawi?

sobota, 22 lutego 2014

Bałagan na talerzu czyli czyszczenie lodówki przed wyjazdem

Sobota jest dniem, w którym folgujemy sobie ze spaniem. Z tej racji granica między śniadaniem, a obiadem nieco się zaciera. Z reguły menu siedzi mi w głowie już wcześniej (w myśl zasady przezorny zawsze ubezpieczony), jednak zanim się ogarnę i zacznę pichcić, mały wielki głodek daje o sobie znać. W takie dni najlepiej sprawdzają się najprostsze rozwiązania. Jedno z nich przedstawiam poniżej.

czwartek, 20 lutego 2014

"Powiedział mi Bastek...

... że za tydzień Tłusty Czwartek. 
A Bastkowa uwierzyła, mini pączków nasmażyła".

Moje pierwsze zmagania z pączkami. Jednak na pierwszy raz nie szalałam i nie tworzyłam niczego spektakularnego. Było raczej minimalistycznie. I śmiesznie, bo niesforne ciasto formowało się w bliżej nieokreślone "coś". Zgaduj zgadula jak podczas lania wosku ;) Poza tym my nie z tych "ciastusiowych", więc pączki tylko po to, by podtrzymać tradycję. 


wtorek, 18 lutego 2014

Hindu kuszaj!

Przedszkolną wersję marchewki z groszkiem trudno pobić. Nigdy nie przypuszczałam, że można ją podać na inny sposób, dopóki nie wyszperałam w necie przepisu na hinduską nutę. Podchodziłam do niej nieco sceptycznie, gdyż według mnie dodanie do niej kminku to kulinarna profanacja. W myśl zasady- jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz- postanowiłam sprofanować smak dzieciństwa. Nie żałuję! 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Margarytkowa potrawka z kurczaka

Margarytka narobiła mi ochoty na szybki i domowy obiad. Nie powiem, abym musiała wykorzystać resztki z rosołu, bo takowych nie miałam. Potrawkę przyrządziłam od początku do końca ze świadomą premedytacją ;) Na pierwszy raz ściągnęłam przepis. Następnym razem pokombinuję coś swojego. Po raz kolejny dziękuję!

sobota, 15 lutego 2014

O basta! Wege pasta

Za oknem słońce... w końcu! Czemu nie oddać się chwili zapomnienia w kuchni. Mamy weekend i coś dobrego się należy. No to może spaghetti? Ale żeby nie było, że nudnie zwijane na widelcu, to zapraszam na ciasto makaronowe. I przy okazji spełniam prośbę mięsnych niejadków ;) 

piątek, 14 lutego 2014

Przez żołądek do serca... czy przez serce do żołądka?

Walentynki. Nie specjalnie przepadam za tym świętem, jak dla mnie zbyt zamerykanizowane i skomercjalizowane. Poza tym romantycznym można, a nawet należy (!), być częściej niż raz w roku ;)

wtorek, 11 lutego 2014

Me(e)at me at the pizza

Kilka dni temu był międzynarodowy dzień pizzy. Przyznaję, nie świętowałam. O ile dobrze pamiętam u nas obiadowo prezentowały się wtedy tłuściutkie żeberka. Ale ochota na dobrą, domową pizzę chodzi za mną od dawna. Hm, a może by tak pominąć jeden kluczowy składnik jakim jest ciasto? Co z tego wyjdzie? Kiedy pizza przestaje być pizzą?

niedziela, 9 lutego 2014

Ani wódka, ani wino nie zastąpi Ci "Bambino"

Dzisiejsze święto pizzy uczciliśmy deserem lodowym. Jagodowym semifreddo. Ten rodzaj deseru powstaje poprzez zamrożenie kremu o konsystencji musu. Jak dla mnie to coś pomiędzy klasycznymi lodami śmietankowymi, a sorbetem. Warto spróbować!