czwartek, 29 maja 2014

Ponadczasowa klasyka na talerzu

Tak jak świat mody ma małą czarną, tak świat kuchni ma sałatkę z pomidorów i ogórków. Zawsze gdy nie mam pomysłu na przekąskę, ona sprawdza się idealnie. Dzisiaj proponuję wersje wzbogaconą. Cóż więcej potrzeba? Zwłaszcza gdy jest to romantyczna kolacja we dwoje, a Młody cichutko śpi ;)) Po cudownie spędzonym dniu. W sam raz! Imieninowo.

wtorek, 27 maja 2014

Nieprzepisowo #2 Motylkiem byłem, ale utyłem czyli...

... nas troje przez ciążę. No, no chłop jak dąb, a raczej byczek. Od maleńkiego plecy ma, nie ma to tamto, po Tatusiu. Ale przecież nie zawsze tak było, bo i Pępuszek zanim się wykluł, przeszedł długą embrionalną drogę. Z zaciekawieniem wyczekiwałam kolejnych oznak jego bytowania w mojej macicznej przestrzeni, nazywając go coraz to nowymi "imionami". 

poniedziałek, 26 maja 2014

Potrzeba tostera ogromna! [konkurs]

Konkurs goni konkurs. Wytoczyłam grube działo! Oj, będzie się działo ;) Podejrzawszy wpis u Fash, wystartowałam w konkursie u Kominka, a co? ;) Potrzeba tostera ogromna. Jak już kiedyś pisałam, najlepsze tosty robi Misio. Jako świeżo upieczona Mama muszę mu w końcu dorównać ;) 

niedziela, 25 maja 2014

Sen to zło, nie ma złudzeń

Bezsenność. Za oknem wyraźnie dnieje. Mały rewolucjonista skutecznie daje o sobie znać. Nie da pospać. Cóż począć? Wyrwana z objęć Morfeusza, postanowiłam wykorzystać czas nie tylko na buszowanie po sieci. Kurczak się ucieszył i z tego wszystkiego piekielnie spiekł!

czwartek, 22 maja 2014

Nieprzepisowo #1 Co to? Co to? To życie...

Mój jest ten kawałek blogosfery, nie mówcie mi więc, o czym mam na nim pisać ;) Siłą rzeczy wiedziałam, że to nastanie, choć biłam się z myślami i zapierałam wszystkimi możliwymi członkami. A że tego jednego, najważniejszego "członka" mi zabrakło, to uległam. Komu? Czemu? Żeby było śmiesznie, Członkowi właśnie. Ale po kolei...

sobota, 17 maja 2014

"Łatwiej powietrze, dzielić na dwa"

Przepis ten podpatrzyłam gdzieś, kiedyś w internetowej czasoprzestrzeni i wiedziałam, że prędzej czy później go zrealizuję. Na specjalną okazję oczywiście. A czy może być bardziej specjalna niż przylot Misia do Nas? Już chyba bardziej specjalnie się nie da. Zatem "zniewoliłam" mielone, bo takie same już mi się znudziły. No i oko jest czym nacieszyć ;)

czwartek, 15 maja 2014

Kolacja z dreszczykiem

Bastalena ma szczęście do wygrywania konkursów w ciąży. Ciekawe czy i tym razem się uda? Jak myślicie, czy argument w postaci (ewentualnego) porodu na 55m przekona czy raczej przestraszy organizatorów do oddania zaproszenia w me ręce ;) Jak to mówią, jest ryzyko, jest zabawa ;) Czekamy!

wtorek, 13 maja 2014

Podrap się po brzuszku, mój Ty łakomczuszku!

"Łosiujemy" z Młodym ostro. Chyba przez całe swoje życie nie zjadłam tyle łososia, co w czasie ciąży. Ale z dwojga złego lepiej w tę stronę niż w śledzie! Kto wie, może wyrośnie z niego jakiś hodowca... wiadomo czego ;) Poza tym należała nam się dziś dobra kolacja, bo "groził" nam przedwczesny szpital. Ech, ta mama taki nerwus... Byle do piątku, a potem już może być nas troje. Piętka dla Taty :*

poniedziałek, 12 maja 2014

Już nie ogrody, a brody czyli co z tą Europą?

"Są kobiety pistolety i kobiety jak rakiety, chude, długie i wysokie, z wydepilowanym krokiem. Są kobiety bezzmarszczkowe, fit kobiety luksusowe, pielęgnacji wciąż oddane, z samych siebie odessane. A ja dla własnej wygody zapuszczam swe ogrody..." 

(cycat tzn. cytat z Marii Peszek "Kobiety pistolety")

Wciąż nie cichną echa ostatniego konkursu Eurowizji i wygranej kontrowersyjnej Conchity Wurst. Europa stanęła na głowie! Ja w geście zNIEsmaczenia postanowiłam przyrządzić dziś na obiad mojego autorskiego Wurst Burgera. I niech mi nikt nie mówi, że przemawia przeze mnie mowa nienawiści! Bo tolerancyjna jestem, ale do pewnego stopnia. Uważam, że we wszystkim należy zachować umiar i dobry smak, a każda normalna kobieta ma cyc i piczy kłak, o tak!!!

niedziela, 11 maja 2014

Sezon na... #2 Rabarbar. Tarta z ostatniego toczenia

Szaleństwa nie będzie. Wiosenny MUST HAVE raczej nie inaczej. Z resztą na niewiele mnie teraz stać, mentalnie i fizycznie. Ledwo dotoczyłam się na ryneczek LIDLa po rabarbar. Miało być na krucho, ostatecznie zdecydowałam się na szybkiego francuza. Ale było warto. Pępuszkowi chyba też smakowało. Swoją drogą, już wiem czemu z niego taki byczek rośnie ;)


Sezon na... #1 Botwinka. Ni w pięć, ni w dziewięć

Mówią, że kobieta w ciąży zje wszystko. Nawet śledzia z nutellą! Mnie daleko do takich smaków, bo śledziowa nie jestem. Nie powiem, bo i mi zdarzyło się zboczyć ze standardowego, kulinarnego szlaku (Miś świadkiem i królikiem doświadczalnym był). Podobnie było tym razem. Nie wiem czy ktoś wcześniej próbował już takiego zestawu, ale skoro jestem w ciąży, to chyba mogę fantazjować do woli.


sobota, 10 maja 2014

Sobota z jajem #4 Grzanki przyszłej mamki

Rozpieszczamy się z Pępuszkiem na ostatniej prostej. Śniadanko palce lizać. Szkoda tylko, że poległam w walce z aparatem (nie jestem w tej kwestii umysłem technicznym, wtajemniczeni będą wiedzieć o co chodzi ;)) i zdjęcie cyknięte komórczakiem, bo grzaneczki prezentowały się wybornie. Aż żal było je jeść. No, bajka takie jajka!

czwartek, 8 maja 2014

Czary rabarbary na nocne koszmary

Atrakcje 9. go miesiąca w postaci nieprzespanych nocy, bólów pleców i ogólnego zmasakrowania z dnia na dzień przybierają na sile. Młody wierci się i rozpycha jak szalony. Zastanawiam się, po kim on ma takie długie kopytka? Hehe, po mamusi oczywiście ;)  Do pakietu dodać mogę pogodę. Narzekać nie powinnam, bo ciepło. Jednak dla Pingwinka zbyt ciepło. Dlatego razem z Młodym chłodzimy się.


niedziela, 4 maja 2014

Na mamusinym wikcie czyli najlepsza pomidorowa na świecie

Pomidorówka na blogu gościła do tej pory w dwóch wariacjach, na słodko-orientalnie i ostro. Jaka by nie była pozostanie jedną z moich ukochanych zup. I nie ma w tym żadnej przesady. Serio! Do dziś wspominam z rozczuleniem jak rodzice szykowali się na weekendowe najazdy córki z uczelni i rozpieszczali mnie właśnie pomidorową. Ledwo wyjeżdżałam z domu, a ojciec dzwonił i pytał, co ma być następnym razem. A ja zawsze uparcie twierdziłam, że... POMIDOROWA! I tak mi zostało do dziś.