czwartek, 28 sierpnia 2014

Nie ma weny, nie ma bastaleny #2

W sierpniu na blogu istny szał ciał i postów. Dosłownie i w przenośni. A to za sprawą dwóch portali kulinarnych, których szeregi zasiliłam. Dwóch konkursów kulinarnych, w których startowałam oraz zmiany wizerunkowej, którą poczyniłam. Zaczęliśmy też się ze Stwórcą i Gizmo ruszać, bo sport to zdrowie ;) Sierpień zamykam pod znakiem aktywności, wszelakiej. Nie nudziłam się, oj nie ;)

środa, 27 sierpnia 2014

Teksański? Czemu nie! A może frytki do tego?

"Herbata stygnie, zapada zmrok, a w żołądku ciągle nic. Obowiązek obowiązkiem jest, człowiek musi czasem zjeść. Gdyby chociaż mucha zjawiła się, mogłabym ją upiec, a potem ją opykać" ;)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Z dalekich wypraw... #8 Teraz Polska. Przepis Ślązaków na polewkę z raków

Koniec z rakami. Za każdym razem, gdy walczę z "czymś" podobnym, powtarzam sobie, że to ostatni raz. Aż znowu kupujemy coś głupiego i znowu zostaję z tym sama, a Stwórca tylko palce oblizuje. Albo jęczy, że wydumka. Wtedy wiem, żeby uczyć się na własnych błędach. Poprawić przepis albo ponownie nie robić. Ot, taka filozofia. Pierwsze podejście do raków okazało się porażką. Masochistycznie zdecydowałam się na drugie.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Co do chleba? #4 Pasta na pożegnanie lata

Godzina szósta minut trzydzieści kiedy budzik z funkcją ciamkania rozwył się w niebo głosy. Nie ma litości, nawet w niedzielę. Chociaż nie powinnam narzekać, bo niejedna młoda matka wiele by oddała za w pełni przespaną noc. A ja tak od miesiąca mam :) Jak już wstałam i opróżniłam baniaki, przyszła pora na śniadanie. Ciężko było. Dopadła mnie niemoc twórcza. Zapewne przez to, że "Atlas kanapek świata" przeszedł mi koło nosa. Widać, zbyt wybajerzone te gofry były ;)

piątek, 22 sierpnia 2014

Na zdrowie! Skål! I toud in a hole

Dziecko wnosi radość w nasze życie. A jego narodziny są doskonałą okazją, by tę radość okazać. Mężczyźni, prości w swej naturze, czynią to w dość tradycyjny sposób. I najczęściej nie później niż w dobę po narodzinach. Najpierw muszą dojść do siebie po szoku poporodowym. Niezależnie od długości czy szerokości geograficznej świeżo upieczeni tatusiowe cieszą się tak samo. Nie ma znaczenia czy toast wznosi się żubrówką, okowitą, tequilą czy śliwowicą. Najważniejsze, by skutecznie. Stwórca na ten przykład wylądował na pogotowiu z kulasem w gipsie. Faceci, duże dzieci ;)


The sun, the fun. Tylko makaronu brak! [konkurs]

Konkursowo się na blogu zrobiło, konkursowo. Śniadaniowałam ostatnio u Margarytki. Teraz wieczerzam u Smacznej Pyzy. Miałam jeszcze jeden konkurs w zanadrzu, ale mi rekwizytu do zdjęcia nie chcieli do Norge wysłać. No, cóż. Ich strata ;) Póki co Pyza z makaronem w tle. Stop. Z jakim makaronem? Przecież go brak, dlatego o niego gram. I robię po raz kolejny. W końcu handmade jest w modzie.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Z dalekich wypraw... #7 Postcard from Dauphiné. PRIORITAIRE!

"Nawet tak skromne warzywo może stać się przysmakiem, jeżeli przygotujemy je na francuski sposób. Niczym nieograniczona wyobraźnia Francuzów sprawia, że w ich kuchni można przyrządzić jajko na tysiąc sposobów i na tyle samo przygotować ziemniaki, tworząc z nich niemal pełnowartościowy posiłek" (J. Child).

Nieprzepisowo #12 Z pamiętnika Matki- Aparatki #2

Osiągnęliśmy kolejny stopień wtajemniczenia. Poranne uśmiechy. Wieczorne rozmowy. Hulanki kocykowe. W końcu mam z kim pogadać, kiedy Stwórca w pracy. Trzeci miesiąc za nami. Ciasto trymestrowe zrobię w weekend. Dziś wrzucam jedynie focisza, tylko na to mnie stać ;) Wolę zachwycać się matkowaniem! Gizmo pozdrawia!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #6 Niebo(RAKI) w gębie czy kulinarne rozczarowanie?

Czasem nas trzepnie i kupimy ze Stwórcą coś "głupiego" do jedzenia. A potem masz babo, głów się i kombinuj co z tym zrobić. Padło na raki. Na szczęście mrożone, bo żywych bym chyba nie ruszyła. Prędzej padłabym ja niż one. Przecież je się na żywca gotuje, łoo matko! No, ale co z tymi zrobić? Odpaliłam wirtualną książkę kucharską pod tytułem Google. Nasza polska kreaturka smaków poleca gotowane, z ziołami, a najlepiej z koprem, bez żadnych specjalnych ochów i achów. Okej, będą i takie, bo zapomniałam powiedzieć, że ja tych raków ze czterdzieści miałam. I co z tego?!

sobota, 16 sierpnia 2014

Sobota z jajem #5 Na bogato czy ekspresowo? Nie ważne jak, byle z Tobą... czyli mam chrapkę na ulubioną kanapkę [konkurs]

Zgodnie z tym co w tytule napisane, sobotnie śniadania staramy się jeść wspólnie. Nic nas wtedy nie goni, leniuchujemy do woli. To znaczy kto leniuchuje, to leniuchuje, a kto cyckuje, to już od szóstej na kopytkach. Tak czy siak, śniadanie ważna sprawa. A w sobotę to już w ogóle. Naszła mnie ochota na gofry. Rzuciłam hasło i czekałam na entuzjastyczne przyjęcie. W odpowiedzi usłyszałam, gdzieś spod trzeciej poduszki: "Znoowu na słodkoo!" No tak, wczoraj miał w pracy, bo w piątki łoferowe lancze. Trzeba było dojść do konsensusu. Bo kto powiedział, że gofry muszą być tylko na słodko? ;) 


czwartek, 14 sierpnia 2014

Sezon na... #6 Kukurydza. Tacos rzecze Cejrowski. A ja Wam kit wciskam. Zwariowałam!

"I rzecz najważniejsza ze wszystkich: jak się nie doda ostrego, czyli salsy meksykańskiej, to zaraz będzie bolał brzuch. A jak się doda ostrego, to brzuch nigdy w życiu nie zaboli i nie będzie zemsty Montezumy. Zasada podstawowa- jedz to co oni, tylko od początku do końca. Jak na początku jest wieprzowina i tortilla, a na końcu salsa, to nie można tego fragmentu omijać, bo się człowiek struje...".

Aż tak ostro nie będzie. Ale będą tacosy. Będzie kukurydza. Chyba trochę Meksyku w zupie przemyciłam?

środa, 13 sierpnia 2014

Z dalekich wypraw #6 Pora na krem! Gotuje się akcja

Tak siedzimy w tej Norwegii i wpierdzielamy łososia, a jakoś na blogu jeszcze żadnego przepisu z nim nie ma. Dziś się to zmieni! Serwuję bowiem (podobno) typowo norweski krem. Bardzo łatwy w wykonaniu. Zastanawiam się tylko czy on taki norweski przez tego łososia czy przez pora. Bo ryba, fakt, tutejsza, ale warzywa i tak mają w większości z importu. Więc jak to z tą zupą jest? Sama nie wiem. Ale pyszna wyszła!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Tarta Julii warta czyli o tym jak hejterzy otwierają oczy

Jakiś czas temu oburzony ANONIMOWY zarzucił mi brak kulinarnej wiedzy. Że niby nie wiem z czego się oryginalne kisz lotaryński robi. Ponadto dowiedziałam się, że karmienie piersią nie jest metodą antykoncepcyjną. Naprawdę?!? Troskliwy Anonim na koniec radził się dokształcić, nie wiem tylko czy chodzi o gotowanie czy o biologię? Chyba poproszę Stwórcę o wieczorne korepetycje z przystosowania do życia w rodzinie, bo taka niekumata jestem. Szkoda, że się człowieczek zapomniał podpisać, bo to trochę nie ładnie tak błotem bezimiennie obrzucać. A bloga piszę z przymrużeniem oka, Drodzy Czytelnicy ;)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Nieprzepisowo #11 Cudowne dziecko niewidzialnych pedałów. Mama wraca do gry. I statusiały Stwórca czyli fit rodzinka w komplecie

Młody przygotowuje się do udziału w Tour de Pologne :) Albo przynajmniej do sztafety 4x100m. Najgorzej jest w nocy. I nie tylko z tym, bo to tylko dodatek do jego daleko posuniętej bezsenności. Jeśli uda nam się położyć przed 3.00, to jesteśmy happy. Ani bujanie, ani kąpanie... Nie pomaga nic, ani prośba, ani cyc. Już go nawet ostatnio podstępnie zatargałam do łóżka, położyłam między mną i Stwórcą. Myślę, niech i On jakiś udział w usypianie wniesie (przy okazji film oglądnąć chcieliśmy, "Ostatni, najszybszy Indian", polecam tak na marginesie). A Młody tylko łypnął, to na mnie, to na Tatę, nie bardzo ogarniał chyba sytuację, bo jakoś tak ciaśniej niż zwykle, zapowietrzył się, jakby chciał zapytać: "A co Ty robisz z moją mamą w łóżku?", z naciskiem na moją... i wystartował! Jakby na jakiś rekord szedł. W kogo on się wrodził, ja się pytam się?!


sobota, 9 sierpnia 2014

Child time. Julia. A kisz mi stąd!

Jakkolwiek ten tytuł nie zabrzmiał, a połowa z Was nie zajrzała tu z ciekawości, od razu uprzedzam wszystkie pytania. Nie! Nie jestem w ciąży. Na razie to chyba średnio możliwe, zważywszy na fakt, iż Młody wypija ze mnie codziennie hektolitry białkowego koktajlu, czym blokuje moją owulację. A po drugie, tylko nie Julka. Na dziewczęcym rynku imion nawał ich. Zaraz obok Oliwek, Zoś i Natalek. No, właśnie, kiedyś to i nawet na Natalię bym się skusiła. Ale teraz, idąc za ciosem, fasolka XX staropolszczyzną dorównywać musi. Imiona Lucjan Leon przecież zobowiązują ;) A z Julią to ja sobie kisz zrobiłam. Z Julią Child oczywiście.

piątek, 8 sierpnia 2014

NEW IN! A na to wszystko... zasmażka!!!

Nie (samo)chwaląc się, znowu nabyłam coś za śmieszne pieniądze. Jeśli Wam powiem, że to cudo kosztowało mnie zaledwie 20 noków, to chyba się opłacało. Chyba nawet bardzo. A mając w perspektywie parowanie warzyw dla Gizmo, dzisiejszy nabytek uważam za wręcz niezaprzeczalną konieczność w kuchni każdej młodej mamuśki. A jeśli jeszcze dodam, że owe cudo jest firmy Fiskars (i nie jest to wpis sponsorowany), to czasem się okazuje, że mam więcej szczęścia niż rozumu. A raczej rozumku, bo u mnie malutki. Jak u Prosiaczka ;)

środa, 6 sierpnia 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #5 Poskramiamy zmorę z dzieciństwa

Każdy ma jakąś kulinarną zmorę z dzieciństwa. Dla jednych jest to marchewka z groszkiem, dla drugich pomidorowa, a inni drżą na samą myśl o owsiance. O ile ja z marchewką problemów nie miałam, pomidorową uwielbiam, o tyle tej ostatniej jakoś specjalnie nie pamiętam. Być może rodzice oszczędzili mi tej traumy? Dzisiejszym wpisem postaram się obalić mit o "złej" owsiance, a to za sprawą małego triku. Zamieniłam bowiem płatki owsiane na... ???

wtorek, 5 sierpnia 2014

PUT(IN) jabłko do koszyka! czyli gdzie dwóch się bije, tam Tesco korzysta

Na polityce się nie znam. Polityka się nie interesuję. Nawet codzienna indoktrynacja Korwinem przez Stwórcę nie jest w stanie tego zmienić. Im mniej wiesz, tym spokojniej śpisz. Ale na blogach wysyp jabłek. Woow! Wszyscy szarlotkują na potęgę. A ja całkiem niewzruszona, wiem, że ktoś komuś coś i wtedy on nam na złość. Ciach! A pierwsze były świniaki. I wiem jeszcze jedno... gdybyśmy nie wtykali nosa w nie swoje sprawy, to tego embarga by nie było. A tak całkiem serio, to śmieszą mnie tego typu akcje. Nawoływania narodu do zjednoczenia. Pomożecie? Pomożemy! Za każdym razem ogarnia mnie pusty śmiech i stukam się w czoło. I tylko żeby nie było! Tym postem nie łączę się w bólu. Spodobało mi się jedynie hasło reklamowe Tesco. 

niedziela, 3 sierpnia 2014

MY BONES ARE ROCKIN'. Obiad w kolorach body

Każda przyszła mama przechodzi "ten" etap w swoim życiu. Wyprawka dla dziecięcia. Pierwsze ciuszki i te sprawy. Mnie też wzięło. Chociaż wszystkie moje koleżanki, mama i ciocie mówiły, żebym nie przesadzała, bo dziecko szybko wyrośnie i niektórych rzeczy pewnie nawet nie zdąży ponosić. Ojciec co rusz to odbierał paczki od listonosza, a Mama śmiała się , że będę Młodego pięć razy dziennie przebierać. Ale przyszłej mamy nic nie odwiedzie. Jak się uprze, to nie ma zmiłuj. A uparta matka, to konsekwentna matka. 

sobota, 2 sierpnia 2014

Nieprzepisowo #10 Pora na tele-Lucjanka czyli co z tą Polską?

Wszystko zaczęło się mniej więcej po studiach. Mnie to na szczęście nie dotyczy- pomyślałam wtedy. Wyjechała moja bliska kuzynka, prawie siostra. Bez perspektyw na pracę, bez szkoły (różnie się ludziom życie układa) postanowiła spróbować sił na obczyźnie. Pół roku do roku, tak mówiła. A siedzi już 7 lat. W międzyczasie wyszła za mąż, powiła dwóch synów. Wybudowała dom, kupiła samochód. A do kraju przyjeżdża na wakacje, albo od wielkiego święta. Ale nie mam do niej żalu. Żal mam do Polski, że na to pozwoliła. 

Kolejna wydumka mojej dziewczynki. Kolejny nawał

Nażarłam się chyba czegoś mlekopędnego. Bimbały nabrzmiały mi jak arbuzy, leje się z nich niczym z Fontanny Di Trevi. Oczy mi zaraz powybijają! Już nawet Gizmo tego nie przerabia. Arbuz? Może arbuz? No, jadłam wczoraj, ale ma on tyle do mleka, co fontanna do mojego obiadu. Musiałabym się chyba nim wypchać. Fontanna natomiast ma całkiem sporo ;) bo dziś po włosku. Pierwsze słowa Stwórcy na widok dzisiejszego dania? "Kolejna wydumka mojej dziewczynki". I ta bezcenna mina "skazańca". 


piątek, 1 sierpnia 2014

Ciocia "Igła"

Młody po pierwszym szczepieniu. Przeżył. Nowa ciocia, Ivonne, też. Muszę pochwalić Gizmo, bo na prawdę był dzielny. Taaakie 2 szprycuchy w te swoje obwarzanki przyjął, że szok! Mama oczywiście wyluzowana, w końcu 4 lata wśród igieł przepracowała, to dziecku nawet powieka nie drgnęła ;) Poza tym, że był dzielny to okazał się w 100% facetem. A dlaczego? Bo oprócz cioci był jeszcze Pan Doktor, jak dla mnie za mało dziecięcy. Lucjanek chyba też tak stwierdził, bo przywitał go kupą serdeczności, fontanną i jak każdy Polak po jedzeniu, nie zapomniał o... siarczystym beeeknięciu! O mamo! No, ubaw po kokardy z Nim jest ;)