Godzina szósta minut trzydzieści kiedy budzik z funkcją ciamkania rozwył się w niebo głosy. Nie ma litości, nawet w niedzielę. Chociaż nie powinnam narzekać, bo niejedna młoda matka wiele by oddała za w pełni przespaną noc. A ja tak od miesiąca mam :) Jak już wstałam i opróżniłam baniaki, przyszła pora na śniadanie. Ciężko było. Dopadła mnie niemoc twórcza. Zapewne przez to, że "Atlas kanapek świata" przeszedł mi koło nosa. Widać, zbyt wybajerzone te gofry były ;)
To tym razem prościej. Na toście. Nie konkursowo. Szkoda. Bo pasta pyszna wyszła. Niestety za późno sobie o niej przypomniałam. Hm, taka pasta na pożegnanie lata i atlasu kanapek świata ;) Wiem, co mówię. Poważnie powiało chłodem. W nocy 5 stopni było, na plusie na szczęście. Ale tylko patrzeć jak biały puch otuli ziemię. Brrrr! Już na samą myśl dostaję gęsiej skórki. Tak więc pasta doskonale wkomponowała się w dzisiejsze śniadanie. Taka słoneczna.
I bardzo prosta w przygotowaniu. Wystarczy słonecznik, a reszta to już kwestia fantazji i zasobów lodówki. Ja na początek wpakowałam jedynie natkę pietruszki i suszone pomidory w oliwie. Do tego bardzo minimalistyczne tosty z żółtym serem. Niedzielne, leniwe śniadanie dla kogoś kogo opuściła wena ;)
szklanka słonecznika zalanego wodą
natka pietruszki
suszone pomidory w oliwie
Po pół godzinie moczenia zlałam wodę ze słonecznika (można zostawić trochę wody, bo pasta wychodzi bardzo gęsta). Dodałam natkę i pomidory (wedle uznania). Zblendowałam. Koniec.
Aaa, bawię się ostatnio trochę zdjęciami. Zgadzam się z Fash, dzięki kolażom można ich nieco więcej wpakować. Nie wiem czy mi to fajnie wychodzi, ale staram się.
Uciekam do Ciamkadełka.
Muaa!
Uciekam do Ciamkadełka.
Muaa!
Bardzo oryginalna na pasta. Dziękuję za dodanie kolejnego przepisu do akcji ;)
OdpowiedzUsuńProszę :) mam nadzieję, że uda mi się coś jeszcze podrzucić ;)
UsuńZapraszam do moich "Światowych zup" :)
Ciekawy pomysł. Dziękuję za dodanie kolejnego przepisu do akcji :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za przyjęcie do akcji :)
Usuń