niedziela, 28 września 2014

Nieprzepisowo #14 Stwórcy szkiełkiem i okiem

Ostatnią niedzielę września postanowiliśmy wykorzystać na plenerową sesję. 
Tym bardziej, że słonecznie od rana było. Nie padało. I pierwszy śnieg, który postraszył we wtorek, już stopniał.
Poza tym Stwórca, doświadczony fotopstryk, uzbrojony we wszelkiego kalibru obiektywy, mógł się w końcu wykazać swoimi zdolnościami. 
Mama wystroiła Gizmo w niedźwiadka. Sama nieco nosek przypudrowała. I... 

sobota, 27 września 2014

Najpierw masa, później rzeźba czyli stejki to mistejki, a na lepszą przemianę pij mleko owsiane

Spodnie z tyłka lecą. Waga wskazuje 49.5! Oł, yeah! Tyle to ja w podstawówce ostatnio ważyłam :D
To, że ciąża nie zamieniła mnie w jedną z tych Rubensowskich balerinek, to w dużej mierze zasługa Gizmo. Natura wiedziała, co robi. Karmienie rulezzz!
Oraz odpowiedniej diety. Albo nie. Dieta to szumnie powiedziane. 
Bardziej podoba mi się... odżywianie z głową ;)

Podryw kontrolowany

Najlepszy podryw jest na truskawki ...
Przecież w każdej porządnej komedii romantycznej On "upija" Oną truskawkami.
No, dobra. Tak na prawdę bąbelki z szampana uderzają im do głowy.
Chardonnay nie mam. Nie mam nawet Picolo. Ale poderwać Stwórcę spróbuję. Ulegnie?
W każdym razie fiku miku mocno kontrolowane, bo za ścianą Gizmol śpi...  ;) 

czwartek, 25 września 2014

Sezon na... #7 Owieczki. Currygodna, ta kapusta!

"So let's love fully. And let's love loud. Let's love now..."
Od wczoraj tak chodzę i nucę. I duszę. 
Bo dziś dzień duszenia. Fårikål. 
Biedne owieczki na rzeź prowadzone. A potem w kapuście duszone. Najprościej jak się da. Ciach, ciach, ciaach. W ósemki. I płyniemy.
Bez owieczki. Ale popłynęłam. W smaki, których do tej pory nie łączyłam. 
Odwekowałam zeszłoroczną kapustę. Warto było. Popłynąć. Dopłynąć. Rozpłynąć się.

środa, 24 września 2014

Nie mimozami, a grochówką jesień się zaczyna

Jest to zupa, która na pewno budzi dobre wspomnienia. Zaraz obok pomidorówki.
Nie do końca wakacyjne. Ale studenckie. Weekendy w domu. I poniedziałkowe powroty na zajęcia. Ze słoikami świeżo utartego grochu.
Czasy, które minęły bezpowrotnie.
Zrobiło się nostalgicznie. Nie mówię, że smutno.
Łapiąc ostatni promyk słońca, zdjęcie na tarasie. 
Grochówka na wypasie. Łycha staje, że hej!
A jutro: Maski włóż!


poniedziałek, 22 września 2014

Z chrzanem to nie ma nic wspólnego czyli słów kilka o tym jak zgłębiam tajniki japońskiej sztuki kulinarnej

Oswoiłam kolejną zmorę. I od razu się w niej zakochałam.
Czemu wcześniej nie wpadłam w jej sidła? 
Ze strachu. Że się nie uda. Że nie dobre. Że za dużo roboty. I w ogóle, że...
A tymczasem trzymając się kilku prostych zasad, i umiejętnie czytając instrukcje, wcale nie musi być strasznie. Niesmacznie. I trudno.
Wręcz przeciwnie. 
Trzeba uważać. Ta miłość uzależnia!

niedziela, 21 września 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #7 Niedzielne (śnia)danie. Na różowo

Niedzielne śniadania mają to do siebie, że bywają baaardzo leniwe. Czasami nawet bardziej niż te sobotnie ;)
U nas niekiedy wprost zahaczają o obiad. Jeśli możemy już sobie na takie pozwolić, to muszą być konkretne.
Gofry na ten przykład. Słodkie. Trójkolorowe. Ostatnio były.
I tu zonk! Aparat padł :(
Nie poddałam się. Gofrowałam ponownie.
Tym razem wytrwanie. Monochromatycznie.
Jednak zgodnie z opisem bloga... 

piątek, 19 września 2014

Chyba winna Wam jestem podsumowanie... z jajem?

Akcja już dawno zakończona. A ja co? A ja mecze oglądam.
Przepraszam. Ale weekend pełen siatkarskich emocji był. Wtorek. Czwartek. Także.
Ale udało się. Jedziemy do Spodka!!!
Wy również się popisaliście. Nie zawiedliście.
Śniadanie z jajem. Było, ojj było. 
Ale co tam będę gadała. 
Zapraszam do przeglądu.

czwartek, 18 września 2014

ARE YOU READY TO FREDDIE? I znowu konkurs

Ci, którzy znają mnie nieco dłużej, wiedzą, jakim szacunkiem darzę Freddiego i Queen.
Co tu dużo mówić? Ja ich po prostu KOCHAM!
Jako, że byli oni jakby wpisani w muzyczną kulturę Szwajcarii, postanowiłam stanąć w kulinarne szranki Victorinox. Bez noża może być trochę trudno. Więc go sobie "wymyśliłam" ;) W końcu liczy się zabawa. I pomysł ;)
To nad Jeziorem Genewskim odbywa się coroczny "Freddie For A Day".
A pomnik? To turystyczna mekka fanów. 
Też będę miała stamtąd słit focię... Kiedyś ;)

wtorek, 16 września 2014

Papiloty. Płatki. I pałeczki... czyli kusi sushi

Dzisiejszy obiad jest kontynuacją sobotniej kolacji. 
Zrobiłam swoje pierwsze sushi. Yuppi! I było zjadliwe ;)
Dlatego idąc za ciosem samozadowolenia, postanowiłam zużyć napoczęte płatki nori. A że łososia miałam tylko w zamrażaczu, stąd taka niecodzienna forma.
Przecież nie zawsze musi być klasycznie.

niedziela, 14 września 2014

Gotuj z... #1 Raz takie, a raz(owe) czyli ludzie blogi piszą, ludzie blogi czytają

Tytułem wstępu... późny obiad, albo wczesna kolacja, kojarzy mi się najczęściej z naleśnikami. 
To się zawsze sprawdza i wbrew pozorom nie zajmuje wcale tak dużo czasu. 
Mam swój sprawdzony, szybki przepis, 
Jednak czasem najdzie człowieka ochota na coś innego. 
Czasem mała pierdoła wystarczy, aby danie nabrało nowego smaku. 
Ale zanim pogotujemy, poczytacie skąd pomysł. Na naleśniki. Na bloga. I na nową serię. 
Mam nadzieję, że się przyjmie. Pozytywnie. Nie inaczej ;)


czwartek, 11 września 2014

Co Wy na to, że ja dzisiaj żegnam lato... czyli Lubella #3 [konkurs]

Napaliłam się na tę Lubellę jak szczerbaty na suchary. Sama sobie się dziwię, że jeszcze mi się chce chcieć.
Po siatkarskim spaghetti i naleśnikowym tagliatelle pora na osssstre fusili.
To jest moja odpowiedź na koniec lata. Albo początek równie pięknej jesieni. 
A dlaczego tak?
Bo w żółto- pomarańczowych kolorach lata. 
Bo pali jak słońce gorące
W pierwszym prawie jesiennym deszczu skąpane i kokosowym sosie tak dla odmiany do tych grzybowych. Bo pewnie większość się na nie rzuci.
Jak zwykle na opak.
Cała ja!

wtorek, 9 września 2014

Nieprzepisowo #13 Gdy emocje już opadną, cieszą nas zwykłe dni

Zawsze myślałam, że macierzyństwo przeorganizuje moje dotychczasowe życie o 180 stopni. 
Jasne! Pierwszy miesiąc był totalną jazdą bez trzymanki. Gizmo przyssany do cycka. Gipsujący Stwórca. Moje poharatane bebechy. 
Można było odnieść wrażenie, że teraz to już tylko gary, smoczki, puszcza kampinoska i kupa na czole. 
A codzienna "monotonia" pryśnie niczym bańka mydlana. 
Nic bardziej mylnego!
Dziecko wniosło zmiany w moje życie, nie neguję tego. 
Ale nie na tyle, by je pod siebie podporządkować. 
Ono je po prostu dopełniło i pozwoliło cieszyć się małymi szczęściami, których do tej pory nie dostrzegałam.

poniedziałek, 8 września 2014

Wilk syty i owca cała czyli wyprzedaże wszędzie wyglądają tak samo

Miniony piątek. Pismo z urzędu dostałam. Łoo, matko! 
Zrozumiałam, że trzeba się stawić i wyjaśnić. I dogadać ;) 
Zerwałam Lucjanka wczesnym rankiem. Mistrzu, o dziwo, nawet nie protestował. Zapakowałam go w Gizmowóz i w długą. 
Na moją zgubę urząd ten stacjonuje obok pewnego dyskontu. A tu 10 Kroners Marked jest! 
Oczy mi się zaświeciły. Paszczęka rozdziabiła. 
Urząd nie zając, nie ucieknie. A kiełbachę wykupić mogą!

sobota, 6 września 2014

Co do chleba? #5 Merci monsieur Pasteur!

Zachciało mi się domowej kanapki. Ale nie jakiejś tam współcześnie wybajerzonej. Porośniętej zieleniną. Ze sklepową padliną. Zachciało mi się takiej jaką babcia robiła, kiedy jeździłam do niej na wakacje. Prostej. Pachnącej wspomnieniami. Zachciało mi się. I zrobiłam.


środa, 3 września 2014

Pierwsze rocznice. Pierwsze kwaśnice. Pierwsze połom bicie.

Każdy z nas ma takie swoje małe święta, które po cichu obchodzi. Rocznice, o których skrycie pamięta. Powody mogą być różne. Może to być skojarzenie z miejscem, osobą, potrawą, wydarzeniem, pierwszym razem i nie mam na myśli tylko "tego" pierwszego razu. Ostatnio sobie uświadomiłam, że wrzesień jest dla mnie takim rocznicogennym miesiącem. Parafrazując klasyka, to w tym miesiącu wszystko się zaczęło. 


wtorek, 2 września 2014

Ozdobniki. Ogarniam sprzęt Stwórcy

bastalenowe różowe okulary ustąpiły miejsca marchewkom. Nie sądziłam, że kiedyś to nastąpi, chyba się starzeję. Na blogu zaś witam mielonymi kulkami. Super! A gdzie przepisy na te cuda? Cuda nie cuda, ale jestem z nich dumna. Nie tylko kulinarnie.


poniedziałek, 1 września 2014

Światowe zupy z plagiatem w tle. Podsumowanie akcji

Moja pierwsza durszlakowa akcja zakończona. Poniżej jej podsumowanie. Muszę powiedzieć, że niektóre przepisy na prawdę mnie zaintrygowały i jestem w stanie pokusić się o ich wykonanie. Ale żeby nie było tylko miło i słodko, trafił się jeden plagiat! Wykryto go i wpis został natychmiast usunięty. 


Żurawinowo. Leniwie. I jeszcze raz kalafiorowo

Zaniemogłam. Ponownie. Auuuć! Przypomniała sobie o mnie uropatogenna paskuda. A matka głowi się i stęka. Normalnie zapodałabym furaginę. Normalnie kiedyś nie cyckowalam. Drugie auuuć! Odpaliłam Wielospecjalistyczną Przychodnię Google i czytam. A tu... brać. Nie można. Sik żółty. Mleko żółte. Odciągaj. Nie trzeba odciągać. Trzecie auuuć! I zonk! Ostatecznie leczę się żurawiną, popijam herbatką i wygrzewam. Total leniuch. Auuuć :P

Wszystkie chwyty dozwolone czyli zapraszam na śniadanie z jajem

Chyba się uzależniłam. Od kolaży. I od akcji na Durszlaku. Wiem, to brzmi trochę dziwnie. Ale zauważyłam, że ostatnio gotowanie sprawia mi radość głównie z tych powodów. Ugotować. Sfotografować. Dołączyć. Choć nadal gotuję też dla Stwórcy ;) A oto dowód. Trochę oklepany, ale w klimacie akcji. Taki... z jajem!