Najlepszy podryw jest na truskawki ...
Przecież w każdej porządnej komedii romantycznej On "upija" Oną truskawkami.
No, dobra. Tak na prawdę bąbelki z szampana uderzają im do głowy.
Chardonnay nie mam. Nie mam nawet Picolo. Ale poderwać Stwórcę spróbuję. Ulegnie?
Przecież w każdej porządnej komedii romantycznej On "upija" Oną truskawkami.
No, dobra. Tak na prawdę bąbelki z szampana uderzają im do głowy.
Chardonnay nie mam. Nie mam nawet Picolo. Ale poderwać Stwórcę spróbuję. Ulegnie?
W każdym razie fiku miku mocno kontrolowane, bo za ścianą Gizmol śpi... ;)
Klasyczny włoski deser. Tiramisu.
Sprofanowałam. Albo inaczej. Dostosowałam do aktualnych zasobów kuchennych.
Biszkopty wymieniłam na ciasto naleśnikowe. Kawę na kakao.
Od siebie dodałam truskawki.
I tak oto wyszły mi nafaszerowane kremem tiramisu naleśniki z truskawkami.
W esy floresy.
Zapiekane. Co by uczucie nie ostygło ;)
Mniamm!
szklanka mąki pszennej
2 jajka
3 łyżki stopionego masła
2/3 szklanki mleka
2/3 szklanki zimnej wody
szczypta soli
łyżka kakao
Wszystkie składniki (oprócz kakao) połączyłam w misce i zmiksowałam na gładką masę. Do drugiej miseczki odlałam 1-1,5 łyżki wazowej ciasta. Wsypałam kakao i wymieszałam. Usmażyłam naleśniki, na "białym" cieście rysowałam mazgaje ciastem kakaowym. Gotowe naleśniki odstawiłam.
250 g serka mascarpone
małe opakowanie cukru waniliowego
1 jajko
truskawki (kilka sztuk mrożonych)
łyżka masła
cukier do oprószenia (opcjonalnie)
Mascarpone utarłam z cukrem waniliowym i jajkiem na gładką masę. Truskawki rozmroziłam (podgrzałam 1 min. w mikrofali). Formę do zapiekania wysmarowałam masłem. Naleśniki ułożyłam "gładką" stroną do góry. Wysmarowałam środek serkiem, poutykałam pojedynczymi truskawkami i zrolowałam. Przełożyłam do formy. Na wierzch rozrzuciłam pozostałe truskawki. Oprószyłam cukrem. Zapiekłam 20 min. w 150 st.
To moje dziesiąte naleśniki.
Zaraz po tych razowych, Fashionelkowych.
Mocno czekoladowych na poniedziałkowego kopa.
Makaronowych, konkursowych.
Sentymentalnych a'la Manekin.
Greckich rulonikach.
Mamusinych trójkątach.
I w ogóle pierwszych pankejkach.
Ale pierwsze z tiramisu.
Jeśli nie na kolację. To na śniadanie w sam raz. Wystarczy odgrzać ;)
Mmm, cudowne :) Myślę, że takie naleśniki w każdym rozpaliłyby uczucia :)
OdpowiedzUsuń:) staram się, staram... :P
Usuń