Tytułem wstępu... późny obiad, albo wczesna kolacja, kojarzy mi się najczęściej z naleśnikami.
To się zawsze sprawdza i wbrew pozorom nie zajmuje wcale tak dużo czasu.
Mam swój sprawdzony, szybki przepis,
Jednak czasem najdzie człowieka ochota na coś innego.
Czasem mała pierdoła wystarczy, aby danie nabrało nowego smaku.
Ale zanim pogotujemy, poczytacie skąd pomysł. Na naleśniki. Na bloga. I na nową serię.
Mam nadzieję, że się przyjmie. Pozytywnie. Nie inaczej ;)
Mało kto zdaje sobie sprawę, że bastalena początki modowe miała. Nie żartuję! Ale zanim pogotujemy, poczytacie skąd pomysł. Na naleśniki. Na bloga. I na nową serię.
Mam nadzieję, że się przyjmie. Pozytywnie. Nie inaczej ;)
Ano, ma człowiek czasem odpały, których sam nie pojmuje.
Kiedy publikowałam pierwszego posta, nawet nie śniło mi się, że przyjdzie czas na zupy i inne słodycze.
Kiedy publikowałam pierwszego posta, nawet nie śniło mi się, że przyjdzie czas na zupy i inne słodycze.
Po bastalenie- fashionistce tylko różowe okulary zostały (chwilowo wyparte przez marchewki ;)). Bo to za ich przyczyną blog modowy miał być.
I kilka stron, które regularnie odwiedzam.
Niestety facjata niewyjściowa, marzenia o Nju Jorku trzeba było do szuflady schować.
Ale zamiłowanie do podglądania pozostało.
To za jej przyczyną odkryłam, że ludzie uprawiają formę pisemnego ekshibicjonizmu. Blogowanie.
To za jej przyczyną odkryłam, że ludzie uprawiają formę pisemnego ekshibicjonizmu. Blogowanie.
I są tacy, którzy blogi czytają.
O ile dobrze pamiętam, (chyba) Onet wypluł coś na pierwszej stronie, jeszcze wtedy w wersji I like it! Bo teraz to tylko psy na niej wieszają i koty drą. Ech, nie lubi Polak jak się drugiemu powodzi ;(
Tyle, że ze mną wcale było inaczej. Serio :(
Miałam mały epizod kiedy to początkowe oczarowanie, w momencie zmiany wizerunku, przerodziło się w zawiść. Wchodziłam na bloga, czytałam i łapałam się na tym, że hejtuję. Zaglądałam tylko po to, by się wkurzać. W myślach, słowach, ale jednak.
Dziwiło mnie jak laska, której świat zamykał się w szafie wypełnionej kieckami, bucikami i torebuniami, nagle radzi jak zorganizować kilkudniowy wypad do Londynu, jak umeblować salon lub co zrobić na obiad?
Jakby to Stwórca skwitował, krawaty wiąże, usuwa ciąże ;)
Przełom?
Może hormony uderzyły mi do głowy.
Może instynkt macierzyński spowodował, że spokorniałam.
Nie wiem, co mnie nawróciło.
Ale wiem jedno. Blogowanie to orka! A nie jakieś tam pitu, pitu.
Ale wiem jedno. Blogowanie to orka! A nie jakieś tam pitu, pitu.
Raz wena jest, raz jej nie ma.
Nie sztuką jest napisać tekst. Cyknąć fotkę. I kliknąć "Opublikuj".
Sztuką jest być wierną temu co się robi i wierzyć w siebie.
Nadal jej zazdroszczę, ale teraz tak serdecznie i szczerze.
Ona ma stajla. Lajfstajla ;)
Coraz lepiej się ją czyta.
I ogląda.
I z nią gotuje.
Panie i Panowie, dzisiejszy obiad inspirowany jest... FASHIONELKĄ!
Naleśniki razowe. Pasta tuńczykowa. Z moimi modyfikacjami.
Naleśniki serwowałam z pomidorową pastą tuńczykową, która (odpowiednio zagęszczona) z powodzeniem może posłużyć także jako sos do spaghetti. Na zimno natomiast doskonale nadaje się jako pasta do kanapek.
2 puszki tuńczyka w sosie własnym
1 puszka krojonych pomidorów
1 puszka białej fasoli w sosie pomidorowym
1 mała cebula
ząbek czosnku
sól, pieprz
szczypta ostrej i słodkiej papryki, ziół prowansalskich i oregano
oliwa do smażenia
Na oliwie podsmażyłam pokrojoną w kostkę cebulę i sprasowany czosnek. Wlałam pomidory, a kiedy woda już wystarczająco odparowała dorzuciłam odsączonego i rozdrobnionego tuńczyka. Przyprawiłam. Sos pomidorowy z fasoli zlałam na patelnię, a samą fasolę najpierw zmacerowałam na papkę, a potem dorzuciłam do całości. Dokładnie wszystko wymieszałam. Gotowałam do zagęszczenia (stopień zagęszczenia sosu proponuję wyregulować według własnych potrzeb).
Fash wciągnęła mnie w świat blogowania. Więc nie wyobrażam sobie, abym rozpoczęła nową serię bez jej udziału. Symbolicznego udziału.
A zawsze to lepiej pogotować z kimś. Niż bezmyślnie kopiować przepis i upchnąć gdzieś na dole posta małą czcionką "stąd".
Ciekawy post. Rozumiem, że nowa seria, to połączenie obu pasji, czyli najmodniejsze fartuchy i wałki do ciasta. ;) A pomysł na naleśniki świetny. Dziękuję za dodanie do akcji :)
OdpowiedzUsuńNowa seria to "gotowanie" z ciekawymi osobami, blogerami, których podglądam etc. A że akurat Fash była pierwszą blogerką, którą zaczęłam regularnie odwiedzać, postanowiłam serię rozpocząć potrawą przez nią wykonaną. W planach już mam kilka innych ciekawych postów ;)
UsuńZapraszam i pozdrawiam :)