Ci, którzy znają mnie nieco dłużej, wiedzą, jakim szacunkiem darzę Freddiego i Queen.
Co tu dużo mówić? Ja ich po prostu KOCHAM!
Jako, że byli oni jakby wpisani w muzyczną kulturę Szwajcarii, postanowiłam stanąć w kulinarne szranki Victorinox. Bez noża może być trochę trudno. Więc go sobie "wymyśliłam" ;) W końcu liczy się zabawa. I pomysł ;)
To nad Jeziorem Genewskim odbywa się coroczny "Freddie For A Day".
To nad Jeziorem Genewskim odbywa się coroczny "Freddie For A Day".
A pomnik? To turystyczna mekka fanów.
Też będę miała stamtąd słit focię... Kiedyś ;)
Też będę miała stamtąd słit focię... Kiedyś ;)
Kiedy zapytałam kolegę, mieszkającego w Davos, czym mógłby mnie wspomóc, odpowiedział, że Szwajcarzy są raczej kulinarnymi monogamistami. Wierni founde. I dumni z czekolady.
Bez większego zastanawiania postawiłam na mocno czekoladowego Gizmo. Tym razem wersja mini. Z galaretkami. W barwach zachodzącego słońca skąpanego w lazurze Jeziora Genewskiego.
Nieskromnie powiem: Czekoladowa ekstaza!
Moje kubełki znowu szalały.
Bez większego zastanawiania postawiłam na mocno czekoladowego Gizmo. Tym razem wersja mini. Z galaretkami. W barwach zachodzącego słońca skąpanego w lazurze Jeziora Genewskiego.
Nieskromnie powiem: Czekoladowa ekstaza!
Moje kubełki znowu szalały.
Stwórca zdębiał. I prosił o dokładkę. I o dokładkę dokładki.
A to duży komplement. Bo nie każde ciasto mu TAK smakuje ;)
gorzka czekolada (70%) 200g
białka i żółtka z 4 jajek
roztopione masło 200g
cukier (puder) 200g
Śnieżka, bita śmietana
zimne mleko 200ml
żelatyna pół łyżeczki
kolorowe galaretki (pomarańczowa, cytrynowa, agrestowa)
Całą zabawę rozpoczęłam od końca. Galaretki przygotowałam zgodnie z przepisem na opakowaniu. Rozlałam do trzech osobnych foremek i kiedy nieco przestygły, wstawiłam do lodówki do stężenia. Ostatecznie pokroiłam je w kostkę (i tak na prawdę zużyłam połowę przygotowanej ilości).
Do misy miksera wlałam zimne mleko. Wsypałam zawartość torebki z bitą śmietaną. Miksowałam na najwyższych obrotach przez 3 min. Pod koniec dodałam rozpuszczoną żelatynę i miksowałam kolejną minutę. Całość wylądowała obok galaretek w lodówce.
Ciasto przygotowałam minimum 4-5h później. Najpierw rozpuściłam czekoladę w kąpieli wodnej. W osobnej miseczce rozpuściłam masło. Białka ubiłam na pianę ze szczyptą soli. Żółtka zmiksowałam z cukrem. Dalej kolejno wlałam masło, czekoladę. Połączyłam na jednolitą masę. Na koniec partiami i delikatnie dodawałam ubite białka. Wymieszałam i przelałam do formy (uprzednio wyłożonej papierem do pieczenia, o średnicy 18 cm). Zapiekałam 50 min. w 150st.. Wystudziłam.
W czasie wystudzania ciasto standardowo pięknie opadło. Powstałą dziurę wypełniłam bitą śmietaną, a górę "obsypałam" kostkami kolorowych galaretek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli już zbłądziłeś w bastaleny strony, jesteś o komentarz mile poproszony ;)
Drogi "Anonimie" Ciebie też nie minie. Wpisz, proszę, w komentarzu chociaż swoje imię ;)