Pokazywanie postów oznaczonych etykietą żurawina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą żurawina. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 stycznia 2015

Owsiankowanie #3 Może by tak na odwrót?

Ostatnio nie mam czasu na gotowanie. Czas spędzony za "galopującym" Gizmolem szczelnie wypełnia każdą minutę dnia. 
Śniadania owsiankowe stały się już naszą tradycją. Moją i Gizmola. Stwórca nam się wyłamał. Woli swoje chlebki tostowe. 
Ale od czasu do czasu uda mi się go napaść znienacka. Owsianką. Nie żeby inaczej ;)
A jako, że zawsze była owsianka z jabłkami. To może dziś tak odwrócić role?

sobota, 18 października 2014

Sobota z jajem #6 Szalony omlet cesarza Lucjanka czyli dżem dobry na piątkę. Na piąstkę. Na piętkę. Dżem dobry na wszystko! [konkurs]

Strukturalnie wszystko się odliczyło. Mąka. Jajka. Mleko.
Oryginalnie. Winny być rodzynki. Jest żurawina. Bo ich nie lubię. No, może nie przepadam. Pewnie i tak bym je wydłubała.
I piana. Sztywna. Lśniąca. Delikatna. Wmieszana.
Dla odmiany od tej sączącej się przez niewidzialne zęby. W której wszystko jest utytłane. Łącznie ze mną.
W całym szaleństwie (tygo)dnia powszedniego śniadanie to wydaje się być arcyproste. Banalne. I takie oczywiste. 

wtorek, 14 października 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #8 Kaszka na szynce czyli black pudding po szwajcarsku

Nie brakowało Wam mnie? Bo mnie bastaleny, bardzo! 
A plan był prosty. Wyjazd totalnie bezlapkowy. Więc fajsbuczkowe niusy omijały mnie szerokim łukiem.
Prawie tak szerokim jakim Gizmo przemierzał przestrzeń powietrzną na babcinych ramionach. Czym nasze rodzicielskie wychowanie zostało celnie zestrzelone. Posłane w kosmos z biletem w jedną stronę. Ech... te babcie ;)
Kulinarnie? Nie robiłam nic. Za to teraz nadrabiam zaległości.
Chociaż zaraz. Było sushi. Pochwalę się. Ale później. Bo osiągnęłam kolejny poziom wtajemniczenia. Zrolowania.
A póki co polsko- szwajcarskie podjadanie.

sobota, 27 września 2014

Najpierw masa, później rzeźba czyli stejki to mistejki, a na lepszą przemianę pij mleko owsiane

Spodnie z tyłka lecą. Waga wskazuje 49.5! Oł, yeah! Tyle to ja w podstawówce ostatnio ważyłam :D
To, że ciąża nie zamieniła mnie w jedną z tych Rubensowskich balerinek, to w dużej mierze zasługa Gizmo. Natura wiedziała, co robi. Karmienie rulezzz!
Oraz odpowiedniej diety. Albo nie. Dieta to szumnie powiedziane. 
Bardziej podoba mi się... odżywianie z głową ;)

sobota, 19 lipca 2014

Zakazany czekoladowiec na "drugie" urodziny Gizmo

Druga miesięcznica. Nie ma to tamto, trzeba było cosik specjalnego wypiec. No i padło na zakazanego czekoladowca. Jeszcze tak brzydko pysznego, albo pysznie brzydkiego ciasta nie jadłam! A nazwę sobie zmieniłam. Ot, co! Takie skojarzenie do chrumkania Gizmo ;) Bo to w końcu dla Niego. Serduszko.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Żurawinowa wieża Pana Kejka

Wydaje mi się, że sytuacja z Młodym już nam się ustabilizowała. Oczywiście miewamy jeszcze takie chwile, że nie wiemy, o co kaman, ale dostaje wtedy cyca i jest spokój ;) Małymi kroczkami staram się powrócić do starych nawyków kulinarnych i pichcę coś więcej niż tylko twarożek z Biedry albo zupę z gwoździa. Po szalonych dwóch miesiącach mam w końcu czas, aby spokojnie delektować się śniadaniem, a nie jak do tej pory żyć miłością do Pępka i Stwórcy. Zaczynam też pomału wprowadzać do posiłków "zakazany owoc". Jeśli Młodego wysypie po dzisiejszej kolacji, to będzie Żura wina i pana Kejka, a nie Matki- Wariatki... ;)