wtorek, 14 października 2014

Dziwne? Ale zjadliwe #8 Kaszka na szynce czyli black pudding po szwajcarsku

Nie brakowało Wam mnie? Bo mnie bastaleny, bardzo! 
A plan był prosty. Wyjazd totalnie bezlapkowy. Więc fajsbuczkowe niusy omijały mnie szerokim łukiem.
Prawie tak szerokim jakim Gizmo przemierzał przestrzeń powietrzną na babcinych ramionach. Czym nasze rodzicielskie wychowanie zostało celnie zestrzelone. Posłane w kosmos z biletem w jedną stronę. Ech... te babcie ;)
Kulinarnie? Nie robiłam nic. Za to teraz nadrabiam zaległości.
Chociaż zaraz. Było sushi. Pochwalę się. Ale później. Bo osiągnęłam kolejny poziom wtajemniczenia. Zrolowania.
A póki co polsko- szwajcarskie podjadanie.


Z wojaży tradycyjnie wróciliśmy z torbą pełną smakołyków. Polskich smakołyków.
Jak już przytaszczyłam kaszankę, to postanowiłam wykorzystać ją jakoś bardziej górnolotnie niż tylko do podsmażenia z cebulką. Spałaszowania z musztardą.
I tak padło na black pudding. Szwajcarski. Ten z drugiego miejsca w nożowym konkursie. Tym, w którym mnie nie chcieli ;) A wydaje mi się, że Gizmol miałby spore szanse. Zważywszy, że dwa pierwsze miejsca zajęły słodkości. W tym jedno czekoladowe. 
A kaszanka palce lizać.
Stwórca podchodził bardzo sceptycznie. Stwierdził nawet, że ją sprofanowałam. 
Ale po pierwszym kęsie, widziałam jak łypie na drugą porcję. I już nie śmiałam mu jej zjeść. 
Ostatecznie... POCHWALIŁ! 


3 kaszanki
3 plastry emmentalera
6 plastrów szynki szwarcwaldzkiej (w oryginale jest parmeńska)
garść suszonej żurawiny (w oryginale jest jabłko)


Z kaszanki zdjęłam flak. 
Dwa plastry szynki ułożyłam obok siebie.
Rozłożyłam na nich po plastrze sera.
Następnie delikatnie ułożyłam kaszankę.
Poutykałam suszoną żurawiną. 
Zrolowałam do żaroodpornego naczynia.
I zapiekłam 25min. w 150st.

Spałaszowaliśmy. Z musztardą. I kiszonym ogórem. Ha!

2 komentarze:

Jeśli już zbłądziłeś w bastaleny strony, jesteś o komentarz mile poproszony ;)

Drogi "Anonimie" Ciebie też nie minie. Wpisz, proszę, w komentarzu chociaż swoje imię ;)