Najpierw Rodzice obchodzą Twoje urodziny. Roczek. Dwa. Osiemnastkę...
Nim się obejrzą, wylatujesz z domu. Na studia. Na swoje. Na zawsze. I od tamtej pory to Ty dzwonisz z chóralnym Sto lat! Bo pewnych dat się po prostu nie zapomina.
Lecz są jeszcze te, które dopiero Cię czekają. Pączkują cierpliwie w cieplutkim inkubatorku. By po plus minus dziewięciu miesiącach, ujrzeć światło dzienne.
I tak oto rodzi się kolejna okazja do chóralnego Sto lat! Tyle, że tym razem to Ty będziesz obchodzić ten roczek. Dwa. I osiemnastkę... Ale zanim to nastąpi celebrujesz każdy miesiąc. Każdy pojedynczy dzień. Każdą milisekundę. Przynajmniej ja tak mam.
Przecież pierwsze pięć miesięcy obchodzi się raz w życiu! Stąd to ciasto. Którego miało teoretycznie nie być. Bo Stwórca. Bo sensor. I takie tam.
Dla odmiany od Czekoladowca Gizmo, Diabelski Czekoladowiec. Sesese!
Pierwsze podejście do niego zrobiłam podczas minionego urlopu w Polsce. Taka próba generalna.
Mama rzuciła hasło: ciasto. Za mną chodziła czekolada. A ojciec miał ochotę na coś pikantnego. Postanowiłam to połączyć.
Tym bardziej, że okazja ku temu sprzyjająca się nadarzyć miała. Teście jadą, teście! No, to też. Ale ważniejsze po co jechali.
Nim się obejrzą, wylatujesz z domu. Na studia. Na swoje. Na zawsze. I od tamtej pory to Ty dzwonisz z chóralnym Sto lat! Bo pewnych dat się po prostu nie zapomina.
Lecz są jeszcze te, które dopiero Cię czekają. Pączkują cierpliwie w cieplutkim inkubatorku. By po plus minus dziewięciu miesiącach, ujrzeć światło dzienne.
I tak oto rodzi się kolejna okazja do chóralnego Sto lat! Tyle, że tym razem to Ty będziesz obchodzić ten roczek. Dwa. I osiemnastkę... Ale zanim to nastąpi celebrujesz każdy miesiąc. Każdy pojedynczy dzień. Każdą milisekundę. Przynajmniej ja tak mam.
Przecież pierwsze pięć miesięcy obchodzi się raz w życiu! Stąd to ciasto. Którego miało teoretycznie nie być. Bo Stwórca. Bo sensor. I takie tam.
Dla odmiany od Czekoladowca Gizmo, Diabelski Czekoladowiec. Sesese!
Pierwsze podejście do niego zrobiłam podczas minionego urlopu w Polsce. Taka próba generalna.
Mama rzuciła hasło: ciasto. Za mną chodziła czekolada. A ojciec miał ochotę na coś pikantnego. Postanowiłam to połączyć.
Tym bardziej, że okazja ku temu sprzyjająca się nadarzyć miała. Teście jadą, teście! No, to też. Ale ważniejsze po co jechali.
"Piątnica" Gizmola. Wystrzeliłam z zapoznaniem rodzin. No, i masz babo placek. Do zrobienia.
Dobry. Ale zawsze może być lepszy.
I jest. Dzisiaj!
Dobry. Ale zawsze może być lepszy.
I jest. Dzisiaj!
200g mąki pszennej
1 łyżeczka sody oczyszczonej
szczypta soli
1/2 szklanki kefiru+1/2 szklanki przegotowanej wody
3 łyżki kakao+ 1/2 szklanki letniej wody
2 jajka
100g miękkiego masła
20g cukru waniliowego
200g cukru
Mąkę połączyłam z sodą i solą. Kakao rozpuściłam w wodzie. Kefir połączyłam z wodą. Jajka rozbełtałam.
Masło utarłam na puszysto. Partiami dodawałam cukier. Miksowałam. Stopniowo wlałam jajka. Miksowałam. Wlałam kakao. Miksowałam. Łyżka po łyżce na przemian z kefirem dodawałam mąkę. Miksowałam do połączenia. Masę przelałam do dwu foremek. Piekłam 40min. w 150st. Wystudziłam.
250g mascarpone
100g gorzkiej czekolady
szczypta chilli
szczypta cynamonu
Mascarpone ubiłam w mikserze na puszysto.
Czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej. Dodałam chilli i cynamon. Tak na oko. Co by polewa była pikantna, ale nie zdominowała zanadto smaku ciasta.
Serową masą przełożyłam ciasto. Wierzch polałam czekoladą. Udekorowałam resztą mascarpone i mazgajami czekolady.
Jeśli chodzi o wypieki, to nie są one moją mocną stroną. Z małymi wyjątkami.
Jednak zawsze mogę liczyć na Dorotę. Dziękuję!
Ciasto rzeczywiście wyszło diabelsko pyszne. Puszyste. Mięciutkie. Wilgotne.
Zrezygnowałam z podanej ilości kakao na rzecz gorzkiej polewy. I powiem jedno: było warto!
Tak to sobie wymyśliłam :)
ale świetnie napisane, naprawdę :) a ciasto idealne na taką okazję!
OdpowiedzUsuńżyczę Wam wszystkiego dobrego!
dziękuję :))
Usuń