czwartek, 22 maja 2014

Nieprzepisowo #1 Co to? Co to? To życie...

Mój jest ten kawałek blogosfery, nie mówcie mi więc, o czym mam na nim pisać ;) Siłą rzeczy wiedziałam, że to nastanie, choć biłam się z myślami i zapierałam wszystkimi możliwymi członkami. A że tego jednego, najważniejszego "członka" mi zabrakło, to uległam. Komu? Czemu? Żeby było śmiesznie, Członkowi właśnie. Ale po kolei...

... najpierw uległam modzie na gotowanie, bo tak było łatwiej, taniej i pożywniej niż modzie na modę. Poza tym piekłam w ten sposób dwie pieczenia na jednym ogniu, dosłownie i w przenośni. Ja zaspokajałam swoją nowo odkrytą pasję do gotowania, a Misio nie chodził głodny. 

Secundo... na spisywanie, focenie i oznajmianie całemu światu co jedliśmy dziś na obiad (jakby to kogoś w ogóle interesowało). Czym doprowadzałam Misia do szewskiej pasji, bo "nie rusz tego, jeszcze zdjęcia nie zrobiłam!" albo "czy już można, zdjęcie zrobione?" Ale i tak dzielnie znosi(ł) moje źle wykadrowane zdjęcia, komentując krytycznym okiem starego wyjadacza-fotoreportera EI. 

Aby konsekwentnie wpaść w szpony matczynego blogowania, tak po trzecie. Choć to już mogłam zainicjować z Młodym w brzuchu, czemu tego nie uczyniłam? Ano dlatego, że nie byłoby o czym pisać. Bo ani nie rzygałam, ani nie miałam zgagi, zachcianki jakieś takie mało zachciankowe, przytyłam w granicach dopuszczalnej normy. Jedynie co to pod koniec odezwały się skurcze(byki) w łydkach. I to by było na tyle. Generalnie całą ciążę wiało nudą. A teraz patrząc na te ślepka, po prostu nie można się nie rozczulić i nie chcieć oznajmić wszystkim i każdemu z osobna: JESTEM MAMĄ! 19.05.2014!

Mamą... ktoś powie nie pierwszą, nie ostatnią, po co to posyłać w świat. Zaniepokojonych uspokajam. Głodnych nadal karmić będę. Nie mam zamiaru zmieniać konwencji bloga. Od czasu do czasu wrzucę tylko coś z innej beczki, tak dla samej siebie, w końcu ma do tego prawo i swój kawałek blogosfery do cholery ;)

Wszystko to znajdziecie pod banderą "Nieprzepisowo", abyście w razie czego szybko mogli przefiltrować ten "bełkot" ;)

Aha, i jeszcze jedno... kto już zbłądzi(ł) w bastaleny strony, jest o komentarz mile poproszony :) I to bez żadnych ukrytych kosztów, serio ;)

pozdrawiam,

bastalena


2 komentarze:

Jeśli już zbłądziłeś w bastaleny strony, jesteś o komentarz mile poproszony ;)

Drogi "Anonimie" Ciebie też nie minie. Wpisz, proszę, w komentarzu chociaż swoje imię ;)