czwartek, 20 listopada 2014

Z dalekich wypraw #9 Zieloną łychą mieszane

Jak ja lubię dobre wiadomości! Bo kto ich nie lubi.
"Moje wypieki" są moje! Wygrałam konkurs! Stwórcy drugie śniadanie zasmakowało ;)
Szczególne podziękowania dla Gizmo. Serduszko jak zawsze przyniosło mi szczęście.
I dla Stwórcy. Bo to w końcu dla niego gotowane było.
Grunt to rodzinka! :*:*
A nagły przypływ pozytywnych emocji upust w obiedzie znalazł. No, bo gdzieżby indziej?
Improwizowałam. Wieloryb po islandzku. Ichni bigos.  
Z wyglądu podobne zupełnie do niczego. W smaku oszczędne. 
Dlatego doprawione. 
I teraz to jeść mooożna! Najlepiej Zieloną Łyżką.
Czekając na paczkę. W bananowym zacieszu na fejsie!
SKÅL!


Wielka ryba do trzech razy sztuka. Poprzednie wersje (tutaj i tutaj) były dobre. Ale kombinowane. Bo zawsze szukałam tego właściwego wielorybiego smaku. Równocześnie zabijając go trochę. Bo mi rybą zalatywało. Ha, taka kulinarna ironia ;)
Dlatego dziś mega prosto. Po islandzku. Z lekką nutą bastaleny. W postaci swojskiego oleju rzepakowego. Konkursowego z resztą. I znowu.

Wieloryb po islandzku

0,5 kg mięsa z wieloryba
3 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
mała cebula
łyżka sosu sojowego
3 łyżki mieszanki przypraw do mięsa pieczonego
2 duże ziemniaki
1 duża marchewka
szczypta imbiru
pieprz do smaku

Mięso opłukałam. Przełożyłam do naczynia żaroodpornego. Wsypałam przyprawy. Wlałam sos sojowy i olej. Starłam cebulę. Wymieszałam. I zamarynowałam ok. 1h w lodówce.
Ziemniaki i marchew pokroiłam w kostkę. Po godzinie wrzuciłam do wieloryba. I całość piekłam ok. 40 min. pod przykryciem. Mieszając w połowie pieczenia. A pod koniec bez przykrycia.
Serwowałam z brukselką z wody.


Kuchnia skandynawska 2014

1 komentarz:

  1. Kurcze, ależ jestem ciekawa smaku wieloryba. Świetne danie. Dziękuję za dodanie do akcji i zapraszam do lektury podsumowania, które dziś ukaże się na blogu :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już zbłądziłeś w bastaleny strony, jesteś o komentarz mile poproszony ;)

Drogi "Anonimie" Ciebie też nie minie. Wpisz, proszę, w komentarzu chociaż swoje imię ;)