Śledzi nie jadam! Po prostu ich nie lubię, bleee. A chyba nawet nigdy ich nie próbowałam? Wyglądają nieciekawie, więc pewnie też tak smakują (to jest moje wytłumaczenie). Ale święta to czas kiedy wszyscy gromadzą się przy świątecznym stole, czyli też śledziowi smakosze. Także ten przepis jest specjalnie dla Misia.
Przepisów na śledzie jest od groma i ciut, ciut. W zalewie octowej, w oleju, z cebulką, z jabłkiem, z buraczkami... Do wyboru, do koloru. Z racji tego, że ich nie jadam, nigdy ich też nie miałam okazji przyrządzać. Czasami podglądałam tylko ojca jak się z nimi barował przed świętami i tyle. Ale wertując niezliczone strony na blogach kulinarnych w poszukiwaniu przepisu doskonałego, doszłam do jednego konstruktywnego wniosku: z czym by one nie były podane, zawsze są na surowo.
Najpopularniejsze są chyba śledzie po kaszubsku i mój przepis trochę je przypomina. Jednak nie chciałam, by pływały one w sosie pomidorowym jak ryba po grecku, więc koncentrat zastąpiłam suszonymi pomidorami. Oto mój świąteczny śledzik...
Najpopularniejsze są chyba śledzie po kaszubsku i mój przepis trochę je przypomina. Jednak nie chciałam, by pływały one w sosie pomidorowym jak ryba po grecku, więc koncentrat zastąpiłam suszonymi pomidorami. Oto mój świąteczny śledzik...
Misz Masz Śledź
3-4 płaty śledzia (ja miałam w zalewie octowej)
1 cebula
suszone pomidory (plus 1 łyżka oliwy)
1 łyżka miodu
garść rodzynek
pieprz
Śledzie wyjęłam i przepłukałam w zimnej wodzie.
Cebulę pokroiłam w kosteczkę i zeszkliłam na oliwie. Dodałam drobno pokrojone suszone pomidory, garść rodzynek i chwilę jeszcze smażyłam. Na koniec doprawiłam pieprzem i miodem. Pozostawiłam do wystudzenia.
Ciekawe czy będę smakowały Misiowi? Ja oczywiście nawet ich nie spróbowałam, więc z niecierpliwością czekam jego minę ;)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powiązane posty:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli już zbłądziłeś w bastaleny strony, jesteś o komentarz mile poproszony ;)
Drogi "Anonimie" Ciebie też nie minie. Wpisz, proszę, w komentarzu chociaż swoje imię ;)