niedziela, 3 sierpnia 2014

MY BONES ARE ROCKIN'. Obiad w kolorach body

Każda przyszła mama przechodzi "ten" etap w swoim życiu. Wyprawka dla dziecięcia. Pierwsze ciuszki i te sprawy. Mnie też wzięło. Chociaż wszystkie moje koleżanki, mama i ciocie mówiły, żebym nie przesadzała, bo dziecko szybko wyrośnie i niektórych rzeczy pewnie nawet nie zdąży ponosić. Ojciec co rusz to odbierał paczki od listonosza, a Mama śmiała się , że będę Młodego pięć razy dziennie przebierać. Ale przyszłej mamy nic nie odwiedzie. Jak się uprze, to nie ma zmiłuj. A uparta matka, to konsekwentna matka. 

I tak było z tym body. No, musiało być Lucusia. Chyba ten szkieletorek mnie urzekł najbardziej. I te żywe kolorki. Tak, zwłaszcza ten czarny. Mama od razu mnie za nie pojechała. Na czarno będziesz dziecko ubierać!- trochę się krzywiła. A będę! A jak się okazało, że świeci w ciemności, to już totalnie zwariowałam, ale o tym następnym razem ;) I o czapeczce też. 


Co ma piernik do wiatraka? Bo tak piszę, o tym body, a gdzie w tym wszystkim obiad? Już mówię. Ubrałam w końcu mojego Bączka w tego kościotrupa. Swoją drogą to ostatni dzwonek, Skubaniec tak rośnie. I przymierzyłam się do obiadu. Pomysłu totalnie nie miałam. Do chwili gdy nie otworzyłam lodówki i nie ujrzałam jakże pomarańczowych marchewek. Hmm, bingo! Paczę na Młodego, na marchewki, znowu na Młodego i tak wyszło z tego, to puree. Dwukolorowe. Zakręcone jak Mama.


6 średnich marchewek
300g groszku zielonego
2-3 łyżki masła
szczypta soli

W osobnych naczyniach ugotowałam marchew i groszek, lekko posolone. Miękkie przełożyłam do dwóch miseczek, do każdej dodałam po 1-1,5 łyżki masła i zblendowałam na gładkie masy. 

A później nic tylko cierpliwie rozłożyłam na talerze ;) Smacznego, zakręconego, kolorowego!


Zielony groszek na różne sposoby


1 komentarz:

Jeśli już zbłądziłeś w bastaleny strony, jesteś o komentarz mile poproszony ;)

Drogi "Anonimie" Ciebie też nie minie. Wpisz, proszę, w komentarzu chociaż swoje imię ;)