niedziela, 30 listopada 2014

Nie ma weny, nie ma bastaleny #3 List do M.

Liść opadł. Zmrok zapadł. Listopad. Przeminął. Przemknął. 
Krótki przegląd tego co poczyniłam. Bo dawno podsumowania nie było.
I list do M. Bo każdy ma w sobie coś z dziecka.
A ja jestem w takim momencie, gdzie samo mieszanie chochelką już mi nie wystarcza. 
Muszę się odbić od kociołkowego dna. 
Pójść dalej.
A do tego potrzebuję warsztatu. Którego trochę mi brakuje. 
Zatem... 
Zamykamy listopad. I czekamy na choinkę.

sobota, 29 listopada 2014

Owsiankowanie #1 W pakiecie czy bez, śniadanie ważna rzecz!

Moje nawyki żywieniowe można podzielić na to co przed. I na to co nastało po... Gizmolu.
Wcześniej nie zwracałam większej uwagi jak, gdzie i kiedy jem. 
Śniadanie. To kawa wypita gdzieś pomiędzy wciskaniem w dżinsy, a myciem paszczaka. 
Drugie. Kawa. Pączek. Kawa. I praca. I kawa. I praca. Bo pracoholiczką jestem. I kawopijem.
Obiad. Z biegu. W biegu. Lub wcale.
A kolacja... hmm. Bez komentarza. Jedzona grubo po dopuszczalnych godzinach wchłaniania przez kosmki.
I nagle pojawia się Młody. A wraz z nim dyscyplina. Kulinarna. Wiadomo, bimbała czymś napełnić trzeba. 
I się zaczęło!

poniedziałek, 24 listopada 2014

Kasza jest dobra na wszystko. Bezmięsny poniedziałek #3

A gdyby tak zafundować sobie kaszodzień? 
Śniadanie. Manna latte. Lunch. Kuskusianka. Obiad. Bulgur 5 smaków. Kolacja. Kaszopasztet.
Można? A kto mi zabroni...
Kolejny poniedziałek bez mięsa. Z kaszą w tle.


piątek, 21 listopada 2014

5 na 8 czyli tym razem nie zapomniałam karteczki

Jak ja lubię takie dni jak dzisiejszy. Chociaż minął jak z bicza strzelił.
Gizmo nie grymasił. I dał się do ósmej wyspać.
Nie zaznawszy już dawno takiego luksusu. Postanowiłam śniadaniem powalczyć w Margarytkowym konkursie. Uzbrojona w mannę. Cudo uczyniłam. Fotę cyknęłam. Zjadłam. I zapomniałam... o karteczce. Smuteczek. Ale nie na długo, gdyż...
Stuk. Puk. Do drzwi. Mile zaskoczona przez kuriera. "Moje wypieki", o których pisałam wczoraj. Stały się namacalnie moje. Yupi!
Potem ten fantastyczny, oczyszczający obiad. I pamiętałam tym razem! Karteczka jest ;)
Aż szkoda tak pięknego dnia. Bo nim zdążyłam się obejrzeć. Ciemność nas otoczyła. I Morfeo do snu zaprasza.

czwartek, 20 listopada 2014

Z dalekich wypraw #9 Zieloną łychą mieszane

Jak ja lubię dobre wiadomości! Bo kto ich nie lubi.
"Moje wypieki" są moje! Wygrałam konkurs! Stwórcy drugie śniadanie zasmakowało ;)
Szczególne podziękowania dla Gizmo. Serduszko jak zawsze przyniosło mi szczęście.
I dla Stwórcy. Bo to w końcu dla niego gotowane było.
Grunt to rodzinka! :*:*
A nagły przypływ pozytywnych emocji upust w obiedzie znalazł. No, bo gdzieżby indziej?
Improwizowałam. Wieloryb po islandzku. Ichni bigos.  
Z wyglądu podobne zupełnie do niczego. W smaku oszczędne. 
Dlatego doprawione. 
I teraz to jeść mooożna! Najlepiej Zieloną Łyżką.
Czekając na paczkę. W bananowym zacieszu na fejsie!
SKÅL!

środa, 19 listopada 2014

Nieprzepisowo #17 Matki kuchenne wzloty i upadki czyli Gizmowsianka na 5!

Dominujący w jadłospisie smak słodki to nadmiar Ziemi (nierównowaga w żołądku). Zbyt dużo Ziemi zasypuje Ogień (osłabia serce i jelito cienkie) i Wodę (osłabia nerki i pęcherz moczowy). Zaś brak Wody sprawi, że wyschnie Drzewo (gorąco w wątrobie i woreczku żółciowym). 
Natomiast bezpośredni wpływ nadmiaru słodyczy obejmie kolejną po Ziemi przemianę, czyli Metal (jelito grube), stwarzając problemy w postaci zaparć lub biegunek. 
To przykład braku równowagi (i mojej niewiedzy ;)), który może pogłębiać się i obejmować kolejne organy, jeśli w porę nie dostarczy się zrównoważonego pięcioma smakami pożywienia.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Love me tender, love me sweet. Love me... without meat!

Wszystko zaczęło się od owsianki. 
Wstałam rano i zapałałam ochotą na banana. Hmm, trochę to zabrzmiało. 
Owsianka, banan i... no właśnie. Gruszka zjedzona. Jabłko dla Gizmola. Truskawki wylądowały wczoraj w cieście.
Otworzyłam ponownie lodówkę. I... uśmiechało się do mnie. Wołało. Zjedz mnie! 
Masło orzechowe. Taaak! Dopełniło pustą fałdkę w mych bioderkach. 
A później się doczytałam, że podobną kombinację, tyle że w tostach, stosował Król Presley. Stąd ta nazwa. 
I raz na jakiś czas funduję ją sobie na śniadanie. Wraz z setkami pustych kalorii. I energią na cały bezmięsny dzień. 

niedziela, 16 listopada 2014

Nieprzepisowo #16 Historia pierwszej owsianki i wstęp do kuchni pięciu smaków

Bałam się tego strasznie. Jak wszystkiego, co związane z Gizmo. I instytucją... lekarza.
Bałam. I wykrakałam.
Na wizycie 4,5+ Gizmo "stał się" tabelką. Wagą. I długością. Proporcją. Która nie pasuje do schematu. 
A nie zdrowym, wesołym chłopczykiem. Który nie chce być statystycznym. Standardowym. Pięćdziesiątym centylem. Woli elitarną grupę 25.
Odpowiadając na krzyżowy ogień pytań, zapierałam się obiema piersiami, że zasysa je do bezdennego dna. Że ma na zawołanie. Kiedy chce. I gdzie chce. Nawet w nocy. Farciarz jeden!
Ale wyrok zapadł. Proszę pobawić się w owsiankowanie.

sobota, 15 listopada 2014

Sobota z jajem #7 No galette. No bretonne. Ale jajo sadzone!

No, Adasiu powiedz, co chciałbyś zjeść na obiad? Możesz wybrać sobie potrawę na jaką masz apetyt. 
Z natury jestem bardzo łakomy, więc propozycja pana Kleksa ucieszyła mnie ogromnie. Długo zastanawiałem się nad tym, na co mam apetyt i wreszcie wybrałem sobie omlet ze szpinakiem. 
Pan Kleks natychmiast porwał w dłoń pędzel. Umaczał go w rozmaitych farbach i łącząc je w odpowiedni sposób, namalował omlet. Potem szpinak. Wrzucił do środka promyk świecy. 
Po czym zręcznie wyłożył go na talerz, mówiąc: Myślę, że mój omlet będzie Ci smakował.

piątek, 14 listopada 2014

Gotuj z... #3 Elvisianka

Podobno kochanego ciała nigdy dość! No, to ja gratuluję Stwórcy, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie miał co kochać. Blobek mu (u)rośnie. I nie mam tu na myśli Gizmola.
Odkąd odkryłam, że z ulubionej kanapki Elvisa można wyczarować równie ulubioną owsiankę. To współczuję sobie i swoim dżinsom. Czego nie rozepchał owoc mych lędźwi. Rozepchnie owoc bananowca. Ha!
Ma-sa-kra! Dla mnie to totalny foodgazm śniadaniowy. Dla owsianko- banano- orzecho- żerców to będzie szalej do kwadratu. Co ja mówię. Do sześcianu nawet!
Uzależniona. Nucę. Kochaj mnie czule. Kochaj mnie słodko! Bo wkrótce będę pulchną istotką ;)


środa, 12 listopada 2014

Sezon na... #9 Gotowanie dla dzieci. I krótkie wspomnienie dzieciństwa

Pamiętam ten zapach z dzieciństwa. Rozgrzany olej. Tarte jabłuszka. Placuszki.
Mama często je robiła. Zwykle posypane cukrem. Tak prosto. Tak najlepiej.
Dzisiaj sama jestem mamą. Dopiero odkrywam uroki dziecięcego gotowania. Zmagam się z Gizmolowymi brejowatymi papkiami. Na bazie kaszki i banana. Jabłka. Marchewki... Normalnie Magda Gessler wymięka ;)
I cieszę się jak głupia, gdy łyżeczka nie chce być wypuszczona z malutkich rączek. Nawet nie wiedziałam, że pierwsza zjedzona owsianka może tak wzruszyć. Serio! A kupa?! Klękajcie narody!
Dlatego postanowiłam sobie przypomnieć te smaki. Te zapachy. Po prostu... moje dzieciństwo!

poniedziałek, 10 listopada 2014

Gotowanie to wyzwanie, czyli poniedziałek bez mięsa

Bardzo chciałam stworzyć całodzienne, bezmięsne menu. Na prawdę! Wykazać się. I przekonać jednocześnie czy obiad bez schabowego. Jajecznica bez kiełbaski. Baa, najzwyklejsza kanapka z pasztetem bez pasztetu ma u mnie rację bytu.
Jednak mój bezzębny Zombiak skutecznie mi to zadanie utrudnia. 
Po wielkich bojach udało mi się stworzyć dwa skrajne dania. W ciągu jednego dnia. Woow! Śniadanie i kolację. 
Pierwsze to zasługa Morfeusza. I mikrofali. Drugie, Stwórcy i piekarnika. Ha!
Ale bawię się dalej...
Do zobaczenia za tydzień :)


poniedziałek, 3 listopada 2014

Trolley walking 3D i Stwórcy drugie śniadanie

Rudolfinio Czerwononosy bardzo poważnie podchodzi do kwestii posiłków. Nawet tych w pracy.
Gdy wybija godzina "W" rzuca robotę w diabły. Nie ma znaczenia czy jest akurat na linii z Łosiem Superktosiem. Drąży kolejny tunel. Maluje chałupę na czerwono. Czy karmi jeżowce... Z niekłamaną premedytacją udaje się na drugie śniadanie.
Nawet jeśli nie ma co zjeść. Pije kawę. Tak po prostu. 
Czy się stoi. Czy się leży. Przerwa na lunch się należy. Ot, co!