Czy ja mówiłam, że nie lubię piec??? Tiaaa... Cofam co powiedziałam, przynajmniej na ten jeden raz. A może na 16 razów tzn. rogalików ;) Początkowo miałam ściśle trzymać się zapożyczonego przepisu i zrobić rogaliki z dżemem. Ale moja daleko posunięta ostatnio fantazja kulinarna podsunęła mi pomysł na
Rogaliki drożdżowe z budyniem kokosowym
Dziś nietypowo zaczynamy od końca...
Budyń kokosowy:
1 szklanka mleka
2 łyżki mąki
1 łyżka cukru
1 łyżeczka masła
wiórki kokosowe
Mleko podzieliłam na 2 części- pierwszą zagotowałam z masłem i cukrem, drugą połączyłam z mąką i wiórkami. Gdy mleko nr 1 zaczęło się gotować, dodałam mleko nr 2 i cały czas mieszałam, aż do uzyskania gładkiej masy. Wystudziłam.
20 g drożdży
1/4 szklanki mleka
1 łyżka cukru
250 g mąki tortowej
50 g miękkiego masła
1 jajko
(na 16 szt.)
Drożdże rozpuściłam w letnim mleku i pozostawiłam do wyrośnięcia. Masło połączyłam z mąką, jajkiem, cukrem i wyrośniętym zaczynem. Zagniotłam ciasto. Krótki oddech... i lecimy dalej. Ciasto podzieliłam na 2 części i każdą z nich rozwałkowałam na kształt koła (bliżej mu raczej było do kwadratury koła ;) Podzieliłam na 8 trójkątów. Na każdy nałożyłam po łyżeczce budyniu i zwinęłam, zaczynając od dłuższego końca, szpic ciasta zgodnie z przepisem podwinęłam pod spód. Pominęłam motyw z roztrzepanym jajkiem i wstawiłam do rozgrzanego piekarnika (170 st. z termoobiegiem) na 15 min.
Drożdże rozpuściłam w letnim mleku i pozostawiłam do wyrośnięcia. Masło połączyłam z mąką, jajkiem, cukrem i wyrośniętym zaczynem. Zagniotłam ciasto. Krótki oddech... i lecimy dalej. Ciasto podzieliłam na 2 części i każdą z nich rozwałkowałam na kształt koła (bliżej mu raczej było do kwadratury koła ;) Podzieliłam na 8 trójkątów. Na każdy nałożyłam po łyżeczce budyniu i zwinęłam, zaczynając od dłuższego końca, szpic ciasta zgodnie z przepisem podwinęłam pod spód. Pominęłam motyw z roztrzepanym jajkiem i wstawiłam do rozgrzanego piekarnika (170 st. z termoobiegiem) na 15 min.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli już zbłądziłeś w bastaleny strony, jesteś o komentarz mile poproszony ;)
Drogi "Anonimie" Ciebie też nie minie. Wpisz, proszę, w komentarzu chociaż swoje imię ;)