wtorek, 9 września 2014

Nieprzepisowo #13 Gdy emocje już opadną, cieszą nas zwykłe dni

Zawsze myślałam, że macierzyństwo przeorganizuje moje dotychczasowe życie o 180 stopni. 
Jasne! Pierwszy miesiąc był totalną jazdą bez trzymanki. Gizmo przyssany do cycka. Gipsujący Stwórca. Moje poharatane bebechy. 
Można było odnieść wrażenie, że teraz to już tylko gary, smoczki, puszcza kampinoska i kupa na czole. 
A codzienna "monotonia" pryśnie niczym bańka mydlana. 
Nic bardziej mylnego!
Dziecko wniosło zmiany w moje życie, nie neguję tego. 
Ale nie na tyle, by je pod siebie podporządkować. 
Ono je po prostu dopełniło i pozwoliło cieszyć się małymi szczęściami, których do tej pory nie dostrzegałam.

Każdy dzień rozpoczynam ciamkaniem. 
Szósta trzydzieści. 
Młody wita mnie szczerym uśmiechem. 
Zaraz po nim dopomina się swojej porcji białkowego koktajlu równie szczerym grymasem. 
Gdzieś w międzyczasie odprawiam Stwórcę do kołchozu. 
I tak, teraz mam czas dla siebie. 
Kawusia i poranny przegląd prasy. Internetowej.

Miniony wtorek. 
Odpalam fejsa i widzę komunikat od Marty o nominacji. 
O, nieee! Pierwsza myśl, ice bucket challenge. Tylko nie to! 
Nie żebym bała się kubła zimnej wody. 
Ja po prostu nie chcę uczestniczyć w akcji, której ludzie totalnie nie rozumieją. Odnoszę wrażenie, że większość widzi w tym tylko fun z wylania sobie na łeb wody, nagrania filmiku i wrzucenia go na fejsa.

Odetchnęłam z ulgą. 
Okazało się, że jest to zupełnie inne wyzwanie. 
Przez tydzień co wieczór mam robić rachunek ze szczęścia. Wynotować trzy sytuacje, zdarzenia, cokolwiek co sprawiło, że poczułam się lepiej, a paszczę przyozdobił mi uśmiech. 

Niemożliwe? 

PONIEDZIAŁEK

Odpaliłam GizmoTV i zadzwoniłam do rodziców- dziadków. Przez półtorej godziny emitowałam im uślinionego po paszki, w bezzębnym uśmiechu Lucusia.

Uzależniona od akcji na Durszlaku, wystartowałam z kolejną. Tym razem jajcarską. Kocham jaja, więc się trzeba będzie przyłączyć! Koment, pod postem. Cieszy, że ktoś czyta moje wypociny ;)

Stwórca na dieto- głodówce co oznaczało lekki obiad. Matka nie musiała garować. Zaoszczędzony czas wykorzystałam na zorganizowanie równie lekkiej kolacji przy świeczuszkach. Dwie paczki zakupionych maków ułatwiły mi to. Może następnym razem popłynę bardziej i zrobię je sama. Może następnym razem zaserwuję je jak Samantha Jones z "Seksu w wielkim mieście" ;) Póki co cieszyłam się takim sushi wieczorem ze Stwórcą. 


WTOREK

Dobry komentarz z rana jak śmietana... do światowej zupy ;) Podsumowanie się spodobało, a ja znowu urosłam o kilka centymetrów. Już mi czacha dymi i paruje od pomysłów na następne.

Nominacja od Marty. Szybkie rozeznanie w sytuacji. Temat na kolejnego posta jest! (właśnie go czytacie ;)). Wena uszami tryskała.

Silna wola Stwórcy została wystawiona na próbę. Polacy potrzebowali dopingu, a ten najlepiej wychodzi z mega michą popcornu i norweskim sikaczem ;) Polska Biało- Czerwoni! I kolejny wieczór ze Stwórcą, tym razem pełen siatkarskich emocji.

ŚRODA

Delektowałam się najlepszą kawą ever, oglądając kolejny odcinek "Seksu w wielkim mieście". Uwielbiam je, takie w sam raz na raz. Jeśli szukasz mężczyzny, który będzie Cię bezgranicznie kochał, musisz go sobie urodzić. Uśmiałam się do łez.

Zachciało mi się ciasta. I o dziwo, mi wyszło ;)

Wytargałam matę edukacyjną. Na środku pokoju zorganizowałam mini plac zabaw. Uśmiechom Gizmo nie było końca. Matka została przeturlana, a mata cała zaśliniona.


CZWARTEK

England calling... w końcu udało mi się pogadać z Gienią.

Przegląd szafy pre-fall. Ucieszyłam się, że owoc mych lędźwi nie prze aranżował ich za bardzo i nadal wciskam się w ulubione jeansy. Oł, yeah!

Kolejny siatkarski wieczór ze Stwórcą.

PIĄTEK

Wycieczka z Gizmo do miasta zaowocowała uszczupleniem portfela. Pyszną zapiekanką. I motylo- pszczołą :)

Wspólnie ze Stwórca przez cały wieczór bezkarnie oglądaliśmy powtórki "Best of...".

Rozpoczęłam eksperymentalną produkcję karkówki ze słoika. Polecam.



SOBOTA

Pyszne śniadanie. Tym razem Stwórca przyrządził. Jajecznica rulezzz!

Ostatnim bezzębnym z rodu pozostaje Gizmo. Od dziś dziadek świecić będzie rzędem równiusieńkich, bieluteńkich zębów. A ja się troszku do tego przyczyniłam.

Znowu mecz. Znowu popcorn. Znowu sikacz. Polska Biało- Czerwoni!

NIEDZIELA

Spanie do południa. Dosłownie ;)  Kiedyś i mi się należy.

Dzisiaj bez meczu, ale też wspólnie. We troje. Przeturlani.

A na kolację gofry :) Niestety było już za późno na dobre zdjęcia. A szkoda.


Tak oto upłynął mi tydzień.
Miałam czas i dla siebie. I dla Stwórcy. I Gizmo.
Pozytywnie. Produktywnie. Czyli jednak...
MOŻLIWE!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli już zbłądziłeś w bastaleny strony, jesteś o komentarz mile poproszony ;)

Drogi "Anonimie" Ciebie też nie minie. Wpisz, proszę, w komentarzu chociaż swoje imię ;)